Ja jestem zwolenniczka nie spieszenia sie. Najwczesniej po 6. m-cu, czyli od 7. m-ca.
Moje cory byly dlugo wylacznie na piersi, potem powoli, stopniowe rozszerzanie diety, bez stresu...
dwie starsze do niejadkow nie naleza... mlodsza jest jeszcze na etapie probowania... Ma 10 m-cy, czasem apetyt wiekszy, a czasem mniejszy. Bywa, ze zyje caly dzien tylko o piersi.
Taka ciekawostka... w j. niemieckim na jedzenie, ktore wprowadza sie dla niemowlakow mowi sie Beikost (Bei - przy, kost - posilek), czyli w tlum. na polski: cos co towarzyszy posilkowi glownemu, ktorym nadal jest mleko matki). Gdyby te posilki mialy od razu zastapic/wyeliminowac calkowicie mleko matki nazywalyby sie Anstattkost (anstatt - zamiast, kost - posilek). To taka gra slowna, ale obrazuje, czym sa te posilki dla niemowlakow (szczegolnie tych karmionych piersia). Sa czyms dodatkowym, odkrywaniem nowych smakow, poznawanie nowosci, swiata kulinarnego reszty rodziny. W 1. roku zycia dziecko wiecej probuje... dlatego czy warto sie spieszyc?
A wg najnowszych badan mleko matki jest w stanie pokryc zapotrzebowanie na wit. i energie nawet dla dziecka w wieku 9-12 m-cy... wiec luzik.
Poza tym jedno dziecko jest gotowe do jedzenia innych pokarmow w wieku 5 m-cy, a inne w wieku 8 m-cy... i walka o to, ze teraz juz musi jesc... moze prowadzic do zaburzen jedzenia...
Takze ja wole pozniej niz wczesniej... ale kazdy robi, jak uwaza za najlepsze.