Moja mała jest wulkanem energii, wszędzie jej pełno, jest pogodnym dzieckiem, wiecznie uśmiechnięta, ale nie chce słuchać...psoci na każdym kroku. Wiadomo jest jeszcze mała ma 10,5 miesiąca, ale mam wrażenie, że rośnie nam 'wymuszaczka'. Z aniołka w diabełka przemieniła się gdy skończyła 8 miesięcy, wtedy to zaczęła raczkować, chodzić/biegać przy meblach. Dziś stawia już pomału samodzielne kroczki, które w większości zmierzają tam gdzie wchodzić nie powinna, jak jej zabraniamy to się śmieje, wie że jej nie wolno i na przekór jeszcze szybciej i częściej idzie w dane miejsce-zakazy traktuje jak zabawę - choć mówimy stanowczym głosem.
Największy horror dla Zosi to jedzenie, mimo tego, że ładnie waży (10,800, 86-87 cm), je jak mały ptaszek...najchętniej żyłaby o samej wodzie i sokach, nie domaga się jedzenia w ogóle, wyjątkiem są owoce ich nigdy nie odmówi (ale musi je mieć w całości nie zmixowane). W krzesełku do karmienia, mimo przypinania potrafi się uwolnić i wstać wyciągając na boki ręce. Żeby zjadła cokolwiek trzeba przy niej 'małpować', bo szkoda jej czasu na jedzenie jak można się bawić najlepiej czymś co leży na stole, bo zabawki na krótką metę są interesujące :) I jeszcze kwestia usypiania, kolejny horror w łóżku nie, w łóżeczku też nie zaśnie, musi być mocno bujana w wózku (przez próg pokoju) i ostatnio nawet ta metoda zawodzi. Mimo zmęczenie płacze, wyciąga rączki z pasów, obraca się i wstaje (czasem robi tez tak na spacerze)... Jak jestem sama w domu nie zrobię nic, bo wszędzie za mną chodzi.
To troszkę ponarzekałam na swoje dziecko :)
Do mam, które w mojej sondzie zaznaczyły odp. 'NIE' jak to jest u Was? Macie jakieś skuteczne sposoby na poskromienie żywiołowych maluchów?
TAGI
Brak tagów, bądź pierwsza!