Dziewczyny, chciałam się z Wami podzielić moimi dzisiejszymi przygodami w aptece... Wczoraj na 17:20 miałam wizytę u lekarza, wypisał receptę na antybiotyk, który koniecznie muszę zażyć minimum na 3 dni przed kolejnym badaniem moczu. Wczoraj, z racji późnej godziny, nie dostałam już nigdzie lekarstwa. Poszłam więc dzisiaj i co słyszę? Że pani mi lekarstwa nie wyda, bo takie recepty jak moja są od dziś nieważne... I że mam czekać do wtorku, jak dostaną jasne informacje, co mają z takimi receptami robić. Tłumaczę pani grzecznie, że u lekarza byłam wczoraj i ani to moja wina, ani jego, że dzisiaj ktoś wpadł na pomysł, żeby recepty unieważnić. Poza tym jestem w ciąży i we wtorek rano muszę zrobić kolejne badanie, więc nie mogę do wtorku czekać. Na co pani "to trudno". Wyszłam z pustymi rękoma, zła jak osa. Mąż obdzwonił chyba wszystkie możliwe apteki w centrum miasta... Na szczęście w jednej miły pan aptekarz powiedział, że ma ostatnią sztukę tego leku, ale jeśli przyjadę to on oczywiście odłoży dla mnie i zrealizuje receptę. Wyszedł z tego samego założenia: nikt nie mógł przewidzieć, co nfz dziś wymyśli...
2012-01-14 15:31
|
TAGI
Brak tagów, bądź pierwsza!
A ja na to, jak zawsze: CHORY KRAJ rządzony przez chorych ludzi...
Amen :)