Zapislam malego do klubiku i oddaje go tam na pare godzin w tygodniu, koszt jest niewielki a ja mam pare godzin dla siebie:)
Dziewczyny, ręce mi już opadają... Kocham swoje dziecko najmocniej na świecie, ale mam już dosyć tego, że wszędzie, cokolwiek bym nie robiła niemal natychmiast jest przy mnie moja córka. Dotyczy to czynnści codziennych jak sprzątanie i gotowanie, ale też kiedy spokojnie siedzę np. na kanapie. Młoda nauczyła się, że ciągle pcha się na ręce (wcześniej tego nie robiła). Jest czas w ciągu dnia, kiedy tulimy się i bawimy (niejeden), ale wiadomo, że ciężko jest zamieść podłogę czy gotować, kiedy Młoda uczepiona jest nogi i wymusza płacz przechodzący w histerię, bo nie chcę się z nią bawić albo wziąć na ręce. Potrzebuję tez w ciągu dnia tych kilku chwil kiedy będzie mogła się pobawić sama a ja w tym czasie ugotuję czy coś sprzątnę...
Nie wiem, czy to "taki wiek", czy co... Raczej nie ma tutaj problemu z brakiem bliskości, bo bawimy sie i tulimy wystarczająco dużo, tat też ma super podejście do Małej no i w końcu jesteśmy ze sobą cały dzień, kiedy on jest w pracy. Nie przeszkadza mi kiedy jest ze mną w kuchni w czasie gotowania, próbowałam już zajmować ja nowymi zabawami czy "zabawkami" kuchennymi jak miski i drewniane łyżki ;) Ale to działa 5 do 10 minut i koniec... A ja jestem co raz bardziej sfrustrowana, bo czuję się jak wieszak na dziecko...
Odpowiedzi
Zapislam malego do klubiku i oddaje go tam na pare godzin w tygodniu, koszt jest niewielki a ja mam pare godzin dla siebie:)