Wczoraj minął mi termin porodu. W środę byłam na ktg, które ku mojemu zdziwieniu wykazało skurcze, których ja nie czuję. Rozwarcie stwierdzili na 0,5 cm. Odszedł mi czop i plamię na różowo. Ale nadal jestem w domu. Lekarz stwierdził, że lepiej w domu poczekać aż się nasilą objawy. Czasem łupnie w krzyżu, czasem nie mogę podnieść się z pozycji siedzącej tak boli w okolicach krocza. Ale skurczy regularnych nie czuję. Od czasu do czasu jakieś tam są. Tylko jak się dzidzia rusza to mocnej boli w dole. I nie wiem czy mi się dzisiaj nie zaczęły sączyć wody lekko, czy to tylko śluz, bo wczoraj skończyłam kurację globulkami dopochwowymi na infekcję grzybiczą. Martwią mnie te plamienia na różowo najbardziej, tłumaczę sobie, że to prawdopodobnie szyjka się rozwiera. Chyba dzisiaj przejadę się na IP, na KTG? Powiem co i jak, to powinni mnie od razy zbadać? Czy poczekać do poniedziałkowej wizyty u ginekologa, bo te objawy to standard? Ech...ciężki jest żywot pierworódki... Pomóżcie!
Odpowiedzi
trzymaj się, będzie dobrze ;D
ja tez mialam "falszywy alarm" :D