ja akurat byłam z pierwsza wizyta w Polsce jak Tomek miał 6 miesiecy i nie było problemu , szedł do kazdego , ale on to taki mały Cygan ;)
Moją historię opisałam na blogu..jeśli ktoś jest ciekawy szczegółów może zajrzeć... W skrócie pojechałam z Córcią do dziadków, strasznie się tam zachowywała, płakała, darła się bez ustanku, nie szło jej w ogóle uspokoić. Musiałam wrócić po jednym dniu, strasznie mi było szkoda teściowej bo była smutna przez to... Ale chodzi mi głównie o to:
Kiedy jest najlepszy czas na podróż z dzieckiem? Kiedy można ją zacząć oswajać z drugimi dziadkami? I w ogóle z innymi ludźmi? Jest jakaś granica? Bo 6 miesięcy to chyba faktycznie jeszcze za mało...
Jak to wszystko pogodzić...moi rodzice mają ją na co dzień praktycznie, a tamci raz na jakiś czas, jedynie jak sami przyjadą. Ech, przykro mi z tego powodu...bo to też dziadkowie przecież.
Odpowiedzi
ja akurat byłam z pierwsza wizyta w Polsce jak Tomek miał 6 miesiecy i nie było problemu , szedł do kazdego , ale on to taki mały Cygan ;)
Poza tym trzeba pamietac, ze takie Maluchy nie pamietają tego co było 3 dni temu, więc szybko zapominają znane im już wcześiej twarze. Nie ma się tez co dziwic, ze po prostu odczuwaja lęk przed calkiem obcymi ludzmi..
Gdy widzą kogoś nowego trzeba dac im czas na oswojenie się z tym. Powinien go trzymac ktoś, kogo zna i obserwowac obcych z daleka.. Nie powinni sie na niego "rzucac" i cieszyc, ze est, bo mu jest wtedy jeszcze niezręczniej..
Moja zachowywała się długi czas, tak jak opisujesz (od 5miesiąca życia) - wrzask, krzyk, nawet u dziadków, bo właśnie rzadko ich widzi i bardzo ciężko ją uspokoic. Najgorszą traumę przezyła na badaniach serduszka - ponad godzina zanoszenia się, histerii i nic nie mogło jej uspokoic. To była na prawdę masakra, aż ciężko to opisac :(..
Mi się wydaje, ze duzo zalezy od charakteru dzieci. Moja kiedys byla pod tym wzgledem "okropna". Aż zaprzestalam wychodzenia na wielkie spotkania i jazdy autobusem (tam tez beczała ze strachu).. To było straszne dla Niej i dla mnie i po prostu sama sie balam, zeby takie cos sie nie powtrorzylo..
Pozniej (około 7 mż) sie troche uspokila i w towarzystwie plakala tylko na poczatku i po chwili sie oswajala, ale i tak trzymala sie tylko mnie. Kolejny etap, to byl niedawno i przechodzila lek separacyjny itp., wiec plakala, gdy tylko wychodzilam z pokoju, nie wspominając o tym, co sie dzialo, gdy przychodzili obcy..
Od niedawna (od końca 8 mż) jest juz dobrze. Nie placze na widok obcych, jedynie sie we mnie wtula na chwilę, a potem nawet do kogoś uśmiecha i daje się wziac na chwilę na ręce po jakimś czasie, ale i tak trzyma się w pobliżu "maminej spódnicy".. To jest taka przylepa, że szok.
I wiem, że ma po prostu taki charakter, bo nieraz do mnie przychodzily kolezanki z dziecmi w jej wieku, ktore od razu czuły się jak u siebie w domu i kolezanki mówiły, że zawsze tak miały.