Miałam wahane uczucia co do porodu, w ostatnim czasie nawet bardzo spokojnie podchodziłam do całęj sprawy i strach przeszedł. Co więcej powiem nawet nie mogłam się doczekać! I tak było do wczoraj, wieczora. Właśnie 2 tyg temu moja koleżanka urodziła swojego synka, poszłiśmy złożyć im życzenia z moim mężem oraz zobaczyć od razu kruszynkę. Oczywiście ja korzystając z okazji powypytywałam o kilka spraw, dotyczących porodu. Klaudia rodziła w tym samym szpitalu w którym będę rodzić ja. był to jej 2 poród. Powiedziała że po tym 2. porodzie na 3 się już nie zdecyduje za Chiny! Nie mogła się doprosić znieczulenia, tylko z tego wzgl że anastezjolog był tylko jeden na cały oddział a tamtego dnia było dość sporo porodów, cesarek i takich tam. Jak już anastezjolog znalazł dla niej czas skórcze były tak silne i tak się zwijała że podanie znieczulenia zewnątrzoponowego było zbyt niebezpieczne dla nie, bo ona nie mogła usiedzieć bez ruchu w miejscu. No ładnie... :(((( Podawali jej gaz, który nie działał w ogóle... Zszywanie krocza: Bez znieczulenia! Czuła tę przechodzącą nitkę przez jej krocze i przebijaną igłę, no tak, bo jak byłaby na epiduralu to znieczulenie nadal by działało i Klaudyna nie czuła by bólu. :( Wyjście ze szpitala: "Od razu ci powiem żebyś sie nie nastawiała na to że wyjdziesz szybko, bo to nie prawda że oni tak szybko wypuszczają. Codziennie pielęniarka rano pyta cię czy chcesz dzisiaj wyjść, mówisz że tak, oni że ok, dzisiaj wyjdziesz, ty się szykujesz, czeszesz, myjesz, malujesz, cieszysz, a tutaj przychodzi lekarz który cały czas coś nowego wymyśla i zostajesz kolejny dzień dłużej." Ponoć były tam nawet dziewczyny które po 5 dni siedziały i płakały bo chciały wyjść do domu a nie mogły! Boże! A ja tak się boję pobytu w szpitalu! :( Myśłałam że chociaż szybko wyjdę. Jednym zdaniem cholernie się boję dziewczyny, cholernie! Bo po raz kolejny się nasłuchałam opowieści. A było już dobrze i moje nastawienie było całkiem inne :((((( PS. SzczĘśliWego NowEgo !!