Będzie dobrze! Jeśli będziemy trzymać się razem - będzie dobrze. Wierzę w to. Jestem przy mężu, wspieram go, a on mnie. Najważniejsze to narodziny naszej kruszyny teraz.
Rano było ciężko...ale trzeba żyć! Na pewno mój kochany znajdzie jakąś pracę, po urodzeniu dziecka będę miała trochę kaski ze stypendium - jakoś sobie poradzimy. Nie można się załamywać I rodzice i teście zaoferowali pomoc. I ją przyjmiemy...pomimo tego, że tak bardzo chcieliśmy być samodzielni. Trzeba schować dumę do kieszeni.
Wczoraj w nocy męczyło mnie to, że miałam już wcześniej skurcze, czułam ruchy dziecka, a teraz nic! Cisza! Żadnych skurczy a ruchy też znikome od jakiś 3 dni. Chcialam już jechać do szpitala, na IP, ale zdecydowałam, że pójdę jeszcze do mojego gina, bo w sumie dopiero 4 dni po terminie. I byłam. Tętno jest ok, ułożenie dzidzi w porządku, nic co miałoby powodowac obawy nie istnieje. Do 12 października mam czekać, a potem zgłosić się do szpitala, jeśli nic wcześniej się nie zdrarzy.
Więc co? - tylko cierpliwość i miłość na uratuje! :) (ah, jakie to ckliwe!;p) Wiem, że jesteśmy w stanie stworzyć wspaniałą rodzinę.
Czekamy :) Na pewno się pochwalę jeśli w końcu urodzę!