Poród się już zbliża wielkimi krokami.
W poniedziałek byłam u ginekologa i już miałam nadzieję że powie mi po badaniu że już już nie długo będę rodzić a tu nic... Wogóle miałam iść do szpitala na konsultację ginekologiczną w sprawie porodu i nastawiałam się że jak tam pójdę to już albo zostanę do porodu albo urodzę wcześniej, no ale nic z tego... Mój gin ustalił że macica jest w położeniu pośrednim i nie jest to czas jeszcze na rodzenie, uznał że jeszcze dwa tygodnie mogę spokojnie chodzić i nie powinno się nic dziać :/ Szczeże powiedziawszy byłam trochę rozczarowana tą wiadomością bo miałam nadzieję że pójdę już, wcześniej urodzę i będzie po wszystkim... a tu jeszcze dwa tygodnie czekania :/ i to czekanie jest najgorsze bo coraz więcej myślę, nieraz wpadam w załamanie i przygnębienie albo siadam i zaczynam ryczeć że nie dam rady :( Na wcześniejszym etapie ciąży nie miewałam takich załamań i nie byłam taka płaczliwa jak teraz... Czasami siebie nie poznaję... Wszystkie znajome i koleżanki co w mojej okolicy były w ciąży wysokiej już urodziły a ja zostałam na samym końcu i nic się nie dzieje- totalnie nic. Czop jeszcze nie odszedł, wody też nie a nawet brzuch mi nie opadł co powinno być pierwszą wskazówką zbliżającego się porodu...A TU NIC I NIC :( :( :( Co prawda kończę 36 tc a mój gin ostatnio uznał że może już być 37tc ( liczył to mierząc wysokość macicy i wskazała 37cm) jest to jeszcze być może trochę wcześnie ale od połowy ciąży uświadamiali mnie że chyba ciążę rozwiążą wcześniej a tu wychodzi na to że urodzę jak tak dalej będzie w terminie albo co gorsza po....Jak mnie coś zacznie kłóć w macicy albo odczówam ból brzucha to mam nadzieję że ooo chyba się już na szczęscie zaczyna ale po chwili wszystko przechodzi i znów nic... To czekanie jest okropne... Jedynie co odczówam to to że mały naciska mi na pęcherz a do tego czuję taki ucisk promieniujący w dół ale może to być spowodowane tym że mam macicę obniżoną ( to już tak od połowy ciąży z powodu kaszlu) i mam brzuch ostatnio często taki twardy jak kamień w szczególności na górze. Prócz tego nic... i nic.... i nic.... PPo 22 kwietnia znów mówił że pośle mnie do szpitala i powiedziałam że już stamtąd do porodu nie wychodzę, zaprę się rękami nogami i nie wyjdę aż do rozwiązania.
Już bym chciała to mieć za sobą....