Kurczę, od kilku dni chodzę, jak śnięta ryba. Mam wakacje, więc powinnam spać co najmniej do 10, tymczasem młode budzi mnie kilka razy w nocy, a średnio od ósmej, kiedy znowu muszę iść do toalety, już w ogóle nie mogę spać. To jakiś koszmar. Niby nic, niby nie śpię krótko, ale potem cały dzień siedzę w domu i nudzi mi się niemiłosiernie. Gdybym wstawała później, dzień jakoś szybciej by minął. Tymczasem ciągnie się, jak makaron do spaghetti, a przez to poranne wstawanie robię się strasznie marudna. Mój mąż już niemal nie może ze mną wytrzymać i wcale mu się nie dziwię. Ciekawa jestem, jak to będzie, gdy zaczną się prawdziwe kłopoty ze snem. Obawiam się, że ja wtedy sama ze sobą nie wytrzymam...
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 3 z 3.
A ja z kolei narzekam na odwrotnosc problemu. Moglabym spac zawsze i wszedzie. Niestety moja mlodsza jest nieublagana. Dzisiaj np. obudzila mnie o wpol do 6-ej wsadzajac palce w oko i pytajac sie: Mama, czemu jeszcze nie funkcjonujesz? :O
W dzien przy niej tez sie za bardzo nie poloze... bo jakby nie byla czymkolwiek innym zainteresowana, to jak tylko legne na sofie to ona przylatuje mnie od razu cucic. Nie mam pojecia, ale jej sie wydaje, ze to chyba cos nie tak jak mama lezy poziomo na kanapie.
No a nauczona juz dosiadczeniem po 2. porodach i czasie, gdy cory byly noworodkami, wiem, ze to ostatnie chwile, gdy moglabym sobie tak pospac. No, ale zero szans.
A z ta toalete to tez (znowu) tak mam. Najfajniejsze jest, ze uwielbiam arbuzy i tak jeden dziennie wpalaszuje. No ale potem te ciagle pielgrzymki do wiadomego miejsca... ;D;D;D
A powiedz. Czy to twoja pierwsza ciaza? Jak ja znosisz?
Pozdrawiam cieplutko,
Kasia :*