No cóż, moim ostatnim postem wywołałam taką dyskusję, że boję się teraz pisać :) Jednak pomyślałam, że powinnam, bo w końcu obiecałam. Najpierw jednak napiszę coś w temacie tamtych komentarzy. Proszę, żeby już nie dyskutowano na tematy pod tytułem "dlaczego ludzie wyjeżdżają do Anglii", bo każdy ma inny powód. Mówiąc szczerze przy mojej pensji 1500 miesięcznie często zastanawiałam się nad wyjazdem i pracą choćby jako kelnerka, bo tam zarabia się po prostu więcej. Nie wyjechałam, bo po najeździe Polaków w Anglii pracy jakby mniej, a poza tym lubię uczyć i chociaż to ciężka i nie do końca wdzięczna praca, to jednak coś takiego w niej jest, że nie chce się przestać (to znaczy ja nie chcę). I proszę mi tu nie pisać tak, jak na innych forach, że sama sobie pracę wybrałam i widziały gały co brały, bo pokasuję wszystkie komentarze :)
I w końcu temat właściwy, czyli wizyta w szpitalu. Część Was pisała, że nie ma sensu, że to nie ma znaczenia, jak się ma skurcze, itd, jednak dla mnie ma to znaczenie. Chcę czuć się pewnie tam, gdzie trafię, zwłaszcza że w szpitalach goszczę rzadko, a lubię znać okolicę. Dlatego tam pojechałam i dlatego chciałam zobaczyć ten szpital, który był dla mnie całkiem obcy, bo nigdy nie znalazłam się choćby w jego pobliżu. Okazało się oczywiście, że nie było tak źle. Oczywiście sam budynek to bryła z lat 80tych, czyli nie nastraja optymistycznie, ale ciężko jest znaleźć taki szpital, który robi miłe wrażenie, więc się nie zniechęciłam. Najważniejsi są ludzie.
Pan w informacji poinformował mnie grzecznie, że powinnam się zgłosić do pokoju numer 8, bo tam jest pokój socjalny i pytać o wszystko tam, a potem iść na górę, na oddział położniczy. Do pokoju numer 8 nie zdążyłam nawet zapukać, bo wyszła stamtąd pani (chyba położna) i spytała, w czym może pomóc. Powiedziałam, że chcę rodzić w tym szpitalu. Spytała, czy jestem zainteresowana porodem rodzinnym. Oczywiście, że jestem. Zgodę wydaje ordynator, który jest dostępny we wtorki o 12, wtedy muszę się zgłosić. Po tym pani powiedziała: "Pewnie chciałaby Pani obejrzeć sale?" Jeśli można, to oczywiście. Niestety mieli komplet pacjentek, więc pani poinformowała mnie, że dzisiaj to niemożliwe, ale tak ogólnie to jak najbardziej służy pomocą. Tymczasem pani musiała lecieć na oddział, więc musiała mnie opuścić.
Także poza tymi skromnymi informacjami, że muszę przyjść we wtorek, a obejrzeć salę MOŻE będę mogła... kiedyś, niczego się nie dowiedziałam. Ale nie to jest najważniejsze. Najważniejsze jest to, że pani była miła i uprzejma, udzieliła mi informacji, mimo że się spieszyła i atmosfera rozmowy była sympatyczna. Także nie ma wątpliwości-chcę tam rodzić. Spotkałam miłych ludzi (no, tylko dwoje, ale zawsze to coś), wszystko można obejrzeć i z niczym nie ma problemu, także dostaję dokładnie to, co chciałam. Jestem zadowolona :)
ja też wybieram sie do szpitala w którym będę rodziła choc mam juz za sobą 2 porody ,masz racje całkiem inaczej sie czuje jak sie co kolwiek wie o danym szpitalu ,jak co nieco sie orientujesz wiem to sama po sobie ,jak miałam rodzić synka ,drógie moje dziecko to tez pojehałam wcześniej do szpitala i sie wszystkiego dowiedziałam tak jak ty i o porodzie rodzinnym równiez mnie poinformowano więc moim zdaniej jest to bardzo dobry pomysł by zorientowac sie co i jak mało tego ja jeszcze przed porodem chce iśc na wizyte z ordynatorem ,będe jakoś bardziej pewna wszystkiego i mam nadzieje ze podejscie bedzie miłe do mnie czyli rodzącej ,tak zrobiłam przed porodem z synem i mój poród w porównaniu do pierwszego był całkiem inny i podejscie do mnie bez porównania ,niech sobie kazdy mówi co chce ,że jesteśmy boi dupki czy co tam innego ja wole byc ostrożniejsza i pewniejsza i wiem ile dla ciebie znaczy to samo co dlamnie . więc jeśli masz też okazje porozmawiania z ordynatorem to skorzystaj kochana wież mi że bedziesz zadowolona potem sama z siebie pozdrawiam
ja tez chcialam przeprosic ale musialam sie tam wypowiedziec, bo wsiadly na ewe wszystkie a ona po prostu napisala jak jest-100% prawdy.
zazdrszcze Ci ze bedziesz rodzic w Polsce. Zobaczysz szpital, poznasz personel. Ja bede rodzic za granica. Moze szpital bedzie ladniejszy, szafki i lozko nowoczesniejsze a personel milszy ale co z tego???Wroce do domu w ktorym nikt na mnie nie bedzie czekal, narzeczony pracuje. Nie przyjada do szpitala ciocie, wujkowie, dziadkowie :( bedziemy sami we 3. przyleci moja mama ale na krotko bo pracuje a potem znow bede sama. mam kolezanki ale to nie to samo :( wiec kochana trzymaj sie cieplo i nic sie nie martw- z rodzina wszystko jest latwiejsze, nawet tak strasznie wygladajacy porod. buziaki
Zgadzam sie z czarnula.Nie ma co patzrec na innych,co mowia i pisza na ten temat. Ja mieszkalam rok w Niemczech,wrocilam bo tesknilam za bliskimi,na poczatku tez sie spotkalam z tekstami: po cholere tam jedziesz?? tu ci zle?? Jestes na jezykach itp... powiedzialam jedno: mam to w du....co inni mowia.Ale jak wrocilam i zobazyli ze naprawde sie oplaca wyjechac jezeli ma sie okazje,to automatycznie zmienili zdanie: ale ci fajnie,dlaczego wrocilas?? moglas ostac itp... i powiem ci ze wyjazd za granice za praca nie tylko daje satysfakcje zarobkowa ale takze zobaczysz sobie kawalek miejsca ktory kiedys mozesz nie zobaczyc bo nie bedzie okazji.Mam znajomych co w Anglii siedza juz 5 lat i nie maja zamiaru wracac:) jet im lepiej tam niz tu:) wiec patrz na siebie i rob to na co masz ochote a nie patrz na innych:)