Jak dziecko...
Nie potrafię robić czegoś na 50%:/ jak już coś robię, to minimum na 100... Czy to sprzątanie, czy gotowanie, czy treningi... jakiekolwiek...
Gdy chodziłam na zumbę wychodziłam mokra od stóp do głów, zmęczona, zziajana... Ostatnio zaczęłam chodzić na siłownię. Nigdy nie lubiłam biegać ale postanowiłam, że bieznia mi dobrze zrobi. Od kolegi, który jest trenerem personalnym dowiedziałam się, że żeby zacząć biegać muszę zacząć chodzić ^^ Tak więc chodziłam 2 dni po godzinie, taki szybszy chód. Jednak któregoś pięknego dnia traf chciał, że jakaś małolata biegła przede mną, centralnie przed moimi oczami... I włączyło mi się głupie myślenie typowego polaka "ja nie dam rady? pfff!" I biegłam. Biegłam dłużej i więcej niż ona, bo przecież jak można inaczej? W konsekwencji kolano mnie napier..... ciupie mnie... Nasmarowałam jakimś czymś, nałożyłam bandaż elastyczny i chodzę jak zombie... Wczoraj nie poszłam na siłownię, to już mnie męczyło, ale dziś mój mąż pójdzie sam, bo mnie nie puści, a ja będę zwyczajnie zazdrosna. Nie o kobiety, nie nie. O to, że on ćwiczy a ja nie. Szlag mnie trafia :( Cholerne kolano, cholerna głupota...
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 2 z 2.
przeambitna kobieto!!!! daj troszkę na luz..choć trochę:) i baaardzo cenię, ze napisałaś SZLAG a nie "szlak" hahaha...bo to słowo czesto jest tu mylone ;p