2012-05-22 11:54
|
Chcialam spytac jak u Was było z karmieniem piersią?tyle sie czyta o problemach z przystawianiem do piersi.Sama chce tak karmic i mam nadzieje ze nie bede miala z tym wiekszych problemów
TAGI
Brak tagów, bądź pierwsza!
Odpowiedzi
najwaznjesze to myslec pozytywnie... slyszalam ze dobre nastawienie psychiczne gwarantuje sukces:D
Pepe karmiłaś już czy co??? Masz zawsze więcej do powiedzenia niż doświadczone już mamy...Ja wielokrotnie o tym pisałam tu na forum, możesz poszukać podobnych pytań w wyszukiwarce. Ja byłam tak jak koleżanka pisze odpowiednio nastawiona psychicznie. Czyli po pierwsze chciałam karmić, po drugie wiedziałam, że to się może wiązać z problemami, które byłam gotowa pokonywać no i niestety mimo całych moich chęci karmiłam tylko 2,5 miesiąca, a przejście na mm kosztowało mnie nie potrzebnie kupę nerwów :/
Najpierw tradycyjnie, w trzeciej dobie nawał i popękane brodawki mimo odpowiedniego przystawiania (czyli spora część otoczki w buzi). Odciąganie nadmiaru pokarmu lakatatorem (ta mi wręcz nakazał lekarz) po każdym karmieniu-więc trochę zabawy z tym było i osłonki na brodawki, bo ból doprowadzał mnie do łez. Pokarmu miałam wiecznie za dużo, kiedy karmiłam jedną piersią z drugiej lalo się jak z kranu, więc nosiłam podpaski w staniku zamiast wkładek laktacyjnych ;) po 6 tygodniach od porodu próbowałam odstawić nakładki i w tym samym czasie synek się rozchorował. Płakał nocami i dniami i zaczęło mi brakować pokarmu-nie wiem czy z nerwów, czy może przez odstawianie tych nakładek... w każdym razie nazwałam to kryzysem laktacyjnym i walczyłam tydzień nie dokarmiając. Młody płakał a ja go przystawiałam i na zmiane sciągałam mleko aby pobudzic laktację. Nie dałam rady, po tygodniu nic sie nie ruszyło więc dokarmiłam młodego mm (używając butli TT, która wcale nie udawała cyca dla mojego synka jak przekonuje producent) odrzucil pierś na rzecz butelki wręcz z dnia na dzień-tu kolejna walka o ssanie piersi, która też oddałam. Zaczęłam odciągać pokarm i podawać go z butelki dokarmiając mm, bo swojego miałam za mało. Potem okazało się, że mały woli mm i nie chce pić mojego.... tu już mi ręce opadły, ale postanowiłam dalej walczyć i zaczęłam mieszać mm z własnym mlekiem, żeby hrabia raczył je pić. W końcu zaczęły mi się roić zatory, guzy w jednej piersi co mogło szybko doprowadzić do zapalenia. Laktator tym guzom nie dawal rady, a mały nie chciał ssać piersi-chyba że przez sen, więc jakos się tym ratowałam. Wstawałam w nocy i masowałam te guzy goracą wodą i ręcznie-istny koszmar.... wtedy powiedziałam stop! Podałam mm i zahamowałam farmakologicznie laktację. Kosztwoało mnie to tyle nerwów, że szkoda gadać... przez ogólno-powrzechny terror laktacyjny. Teraz wiem, ze to była glupota i karmienie mm tez ma swoje zalety. Dlatego kiedy urodzi sie moja córa podejmę próbę karmienia (choć przed drugą ciążą nie zamierzałam zrażona wcześniejszymi doświadczeniami) ale tym razem nie za wszelką cenę! Jeśli znowu napotkam takie problemy dam sobie po prostu spokój i to bez wyrzutów sumienia :)