Hihi, dzięki Fanta, już się nie boję porodu:P
Czytając niektóre pytania, a raczej obawy związane z porodem natchnęło mnie, żeby napisac o moich strachach przed porodem i o miłym rozczarowaniu, bo okazały sie wcale nie takie straszne. Kiedy byłam w ciązy przeczytałam chyba wszystko o porodzie, głównie o tych "strasznych" rzeczach jak naciecie, lewatywa, itp. Może któraś z dziewczyn po przeczytaniu tego poczuje się pewniejsza i przestanie sie bać.
No to lecimy:
B jak biurokracja- do szpitala bez dokumentów ani rusz. Ja miałam spakowane wszystkie dokumenty dużo wcześniej. Mam tu na myśli dowód osobisty, ubezpieczenie, wyniki badań, kartę ciąży. Jak pojechałamna porodówke walnęłam im dokumetacją i nie było: tu papierka brakuje, tu podpisu...wiecie jak to u nas jest...
C jak cięcie a raczej nacięcie- czytając o nacieciu krocza mialam przed oczami barbarzyńską praktyke, której kobiety są poddawane bez pytania o zgodę. I tutaj miłe rozczarowanie. Gotowa byłam sama prosić o to naciecie, bo czułam jak mnie mój syn rozrywa. Nie poczułam nacięcia, ale za to sułyszałam obrzydliwy dźwięg cięcia skóry. Mimo to nie było strasznie. Szycie też nie bolało w porównaniu z porodem. Rana zagoiła się bardzo szybko. Na trzeci dzień czułam tylko lekki dyskomfort w tym miejscu. Przydatny okazał się Biały Jeleń, dzięki któremu szew szybko i łądnie sie zagoił. Nie wiem nawet gdzie jest blizna.
L jak lewatywa- o tak, wizja rurki w tyłku i póxniejszej sraczki w szpitalnym kiblu przerażała mnie nawet bardziej niż poród. Niepotrzebnie. Połozna zrobiła ją szybko i prawie niezauważalnie, oczywiscie za moją zgodą. Komfort psychiczny, przy skurczach partych jest bezcenny. I mimo że rzygałam z bólu to cieszyłam się, że się nie zesram ( sory za dosadność). Naprawdę mimo tak strasznego bólu myślalam o tym.
N jak nagość- nie chcialo mi się wierzyć, że na porodówce zapomina się o wstydzie. Fakt, zapomina się.
S jak stado osób gapiacych się na moje krocze- jakoś cięzko było mi znieśc myśł o tym, że będa mnie tam oglądać wszyscy od lekarza poprzez pielęgniarki po salowe:) poród odbierały jednak tylko dwie położne, a lekarz wpadł tylko na moment, więc można powiedziec, że było kameralnie:)
S jak strach- przed porodem bałam się o wszytsko- że dziecko urodzi się chore, martwe, że ja nie przezyje porodu, że się wykrwawię. Podczas porodu dostaje się takiego powera, że mozna góry przenosic. Naprawdę adrenalina bierze górę nad zmęczeniem i bólem. A po porodzie czułam się jak heroska. Do dziś, mimo że od tego momentu minął roku czuję sie dumna jak paw, bo wydałam na świat takie cudo jak mój syn.
Jednym słowem Kobiety dają radę, nawet z porodem:)
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 4 z 4.
mam identyczne odczucia jak Ty,podpisuje się pod całym Twoim wpisem:)
Ooo :) Wiesz, poczułam jakąś wewnętrzną ulgę poprzeczytaniu Twojego wpisu:))
Świetnie napisane:)