Nie bronię żłobka broń Boże! On popełnili straszny błąd!
Ale wiem, że przy dzieciach trzeba mieć oczy na około głowy. Nigdy nie wiemy co wymyślą. Już raz mój synek wypił trochę mydła w płynie, rzygał jak kot... To są sekundy.
Moja mama zawsze była mega przewrażliwiona na punkcie moim i moich dwóch sióstr. I co się stało? Najmłodsza nałykała się leków ciotki jak miała 3 latka. Ciotka przyjechała do nas w odwiedziny i ponieważ była po udarze to przyjmowała bardzo silne leki na rozszerzenie naczyń krwionośnych. Dwie tabletki dziennie. Moja siostra myślała, że to cukierki, wyciągnęła listek z lekami z jej torebki i połknęła kilkanaście sztuk na raz. Po czym ładnie schowała puste opakowanie do torebki. Był akurat czas snu, więc moja mama położyła nas spać. Po jakiś dwóch godzinach ciotka zerwała na nogi cały dom i powiedzała, że ktoś ukradł jej leki! Pobiegli szybko do nas, budzą nas i co.. siostra się nie budzi. Jest nieprzytomna. Karetka, szpital, płukanie żołądka, śpiączka, drgawki.. parę tygodni ją ratowali, nerki i inne narządy.
Ja z kolei w wieku około 4 lat wypiłam syrop ojca na kaszel który stał akurat na stole przez dosłownie minutę. Moja mama zauważyła to kiedy już dopijałam do dna. Tak się składało, że syropy na kaszel mają w składzie chyba kodeinę (pochodną heroiny) i również ledwo mnie odratowali. Znam tysiące takich przypadków od znajomych i od rodziny, że dziecko połknęło coś bardzo niedobrego, albo wsadziło sobie np. do ucha coś dziwnego..
Ta historia o żłobku powinna być przestrogą dla nas wszystkich, że dzieci mają nieskończoną wyobraźnię, wszędzie ich pełno i nie powinno się nawet na sekundę im ufać, puki są takie małe!