No wczoraj byłam u ginekologa, oczywiście nie badał mnie, osłuchał tylko serduszko, pięknie i w końcu głośno bije. Zapowiedział też, że jeśli do 24 stycznia nie urodze to już mi nie da zwolnienia lekarskiego i będę musiała iść na urlop macierzyński... Nie sądzicie, że to paranoja? To, że ciąża już nie jest zagrożona to wiadomo, ale jak kobieta w 40 tygodniu ma iść do pracy??? Oczywiście jest rozwiązanie-postarać się o L4 od lekarza pierwszego kontaktu, ale jak dla mnie to jest tragedia, że trzeba tak kombinować. I jak zwykle po wizycie coś ruszyło:) W nocy pobolewał mnie brzuch jak przy okresie i dziś w dzień też troszkę. Cieszę się z tego, bo to oznacza, że coś zaczyna się dziać, niech się tam wszystko stopniowo rozszerza, może będzie się lżej rodzić:) Poza tym cierpną mi palce u rąk i mam brać na to magnez 3x dziennie. Wyczytałam w internecie, że to przez to, że woda się zatrzymuje w organiźmie i że kobiety w ciąży często tak mają. No i tyle u mnie:) Pozdrowionka dla wszystkich!
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 7 z 7.
to narmalne że lekarz nie dał ci więcej zwolnienia lekarskiego bo nie wiem czy wiesz ale w prawie europejskim jest tak, że kobieta maxymalnie może pracować do 38 tygodnia ciąży, później jeśłi chce otrzymywać macierzyńskie to musi na nie przejść w tym okresie!
Też za bardzo nie wiem o co ci chodzi z tym L4, może ci płacą za nie? A może po prostu nie masz składek potrzebnych do macierzyńskiego? i dlatego przedłużasz zwolnienie lekarskie? Hmn... no nie mam pojęcia.
Zazdroszczę ci tylko że już u ciebie pojewiają sie skurcze, u mnie cisza, a zostaly mi tylko 2 dni do terminu, no nic, czekam dalej :) Pozdrawiam i trzymaj się tam!