siż zrobił w moim życiu :( jestem wyczerpana, przemęczona zarówno sytuacja z dizeckiem, jak i ogólnie wsyztskim, czuje potworny lęk, wkrótce pworót do pracy, nadal niewiadomo co z opieka nad dzieckiem, nie spie po nocach, mała nic nie chce jeść, ząbkuje, jest po szczepeiniu,wszystko naraz, a jak czuje taki chaos, taki mam mętlik, że szok, czuje sie mega zmęczona psychicznie, na skraju sil, choć fizycznie jako tako idę do przodu, to jednak nerwowo masakra, wszystko i nawet najdrobniejsza rzecz wyprowadza mnie z równowagi, z M. też ostattnio kryzys, nie zpaowiada się na razie nic lepiej,
żadnego oddechu, mała akceptuje tlyko pierś, żadnej butelki, nigdzie nie wyjde, nie odetchne, nie odespie,dramat, siedzę dziś i rece mi padły i smutno mi i łzy same lecą, cięzxko mi jest, taki był ze mnie twardy egzemplarz, ale poddaje się dziś, dzis nie mam już ani odrobiny radości, ulecialo, chętnie bym wyszła i trzasnęła drzwiami, ale nie mogę, wiadmo , tezba siedziędc tu, gdzie sie nie chce być
!
ale nawet nie to jest najgorsze; najgorsze że nikt mnie nie rozumiem i nie wspiera w tym, co robię, wszsycy maja oczekiwania, a reki nie podaje nikt.