Masakra...
Mój J. pochodzi z pomorza, ja z Warszawy i tutaj też mieszkamy. Z teściami widujemy się rzadko, ale zawsze jak przyjedziemy to mama J. da jakiś pieniądz na Młodą. Nigdy w życiu nie przyszło mi nawet do głowy, żeby kasę od niej wydać na siebie. Nigdy. Zawsze idę na zakupy i kupię Wiktorii parę gadżetów albo wyszukuję jedną rzecz, która mogłaby się przydać (ostatnio było to pianinko edukacyjne).
Masz rację, następnym razem kupcie chrześniakowi męża jakiś prezent. Inaczej znowu kasa pójdzie na coś "ważniejszego". :/
Wczoraj byliśmy u szwagierki na kawce. Jej Michaś ma już 2 miesiące jest już ponad miesiąc po chrzcinach. Mój mąż jest chrzestnym i przed chrztem pytaliśmy co by chcieli żeby Maly dostał prezent czy kasę. Powiedzieli że kasę, bo sami coś mu kupią za to bo jak dostanie prezenty to mogą sie powtarzac.
No ok. Daliśmy kasę skoro tak chcieli....Ja myślałam żeby mu kupic bujaczek jakiś fajny no ale jak kasa to kasa....
Wczoraj pytamy co kupili za kasę z chrzcin albo co mają zamiar kupic a oni na to że nic bo już tej kasy nie ma..... Pytam dlaczego? no bo catering trzeba bylo zaplacic i trochę ciuchów musiała sobie kupic, podkreślam SOBIE NIE MAŁEMU!!!
No kur.... przecież to były jego pieniądze bo On je dostał dla siebie!!! Ja im nie kazalam zamawiac cateringu jak na niego nie mieli, trzeba było zrobic skromniejsze chrzciny a nie się stawiac. Wkurzyłam się że nie kupiliśmy mu tego bujaka bo miałby coś od nas dla siebie a tak to klops. Już nigdy od nas na prezent nie dostanie kasy, lepiej mu coś kupic bo przynajmniej z tego skorzysta.... Moje zdanie jest takie jeśli dziecko dostaje pieniądze to powinny one byc wydane na niego....