Masakra...
Mój J. pochodzi z pomorza, ja z Warszawy i tutaj też mieszkamy. Z teściami widujemy się rzadko, ale zawsze jak przyjedziemy to mama J. da jakiś pieniądz na Młodą. Nigdy w życiu nie przyszło mi nawet do głowy, żeby kasę od niej wydać na siebie. Nigdy. Zawsze idę na zakupy i kupię Wiktorii parę gadżetów albo wyszukuję jedną rzecz, która mogłaby się przydać (ostatnio było to pianinko edukacyjne).
Masz rację, następnym razem kupcie chrześniakowi męża jakiś prezent. Inaczej znowu kasa pójdzie na coś "ważniejszego". :/
