ja jak rodziłam córkę to nie chciałam, żeby był ktoś ze mną, tym bardziej tatuś, bo sie nasłuchałam różnych opinii.i bardzo tego żałuję, bo czułam się tam tak samotna, zdana na łaskę personelu (choć akurat natrafiłam na fajne położne) i czułam taką niemoc, bo w tych bólach było mi wszystko obojętne i brakowało właśnie kogoś, kto by widział to innym okiem. po prostu był, na pewno czułabym się bezpieczniej. teraz nie wyobrażam sobie być na porodówce sama, ale mojego A nie zmuszam do tego. chce sam być, a jak nie da rady to ma wyjść, alema b yć za drzwiami, gdziekolwiek, byle na terenie szpitala, żebym ja wiedziała, że jest blisko. u mnie też poród rodzinny bezpłatny i nie trzeba mieć skończonej szkoły rodzenia.