Z racji, że miałam troche czasu w końcu Was podczytałam... tematy porodowe na pierwszym planie.
A wiec u mnie jest tak jak u Eweliny, mam mnóstwo obaw czy sobie poradzę, ale jednak bliscy mi ludzie mówią, że instynkt macierzyński włącza się juz w chwili porodu i że mam się nie stresować, a czego nie bedziemy wiedzieć mam zapytać rodziców lub połozną. więc podniosłam uszoliny do góry i jakoś mniej się martwie. za to bardzo przezywam wizje porodu, może dlatego, ze ciagle cos się dzieje i nie mam czasu odpocząć- mała raz sie rwie na swiat jak szalona innym razem fikusia w brzuchu i na ta chwilę wyglada to tak, że musimy czekać czy się obróci czy nie (w czw.na wizycie bedzie wiecej wiadomo) do tego dochodza mi jazzzdy po fenoterolu i od kilku dni dość silne bóle" ala miesiaczkowe z pobolewaniem krocza" zaciskam nogi jak tylko moge i trzymam ją w brzucholinku ile się da.
Co do samego porodu. Mój M dlugo był niezdecydowany- nie wywierałam na nim presji- mówiłam, ze każda decyzje zaakceptuje. Jeszce niedawno (2miesiace temu) nie chciał rodzić ze mna, jednak po ostatniej akcji w szpitalu, stwierdził, że byłby imbecylem gdyby zostawił mnie sama i że spróbuje mi pomóc rodząc razem ze mną... ze przynajmniej bede miala się na kogo wydrzeć, a jak nie bedzie dawał rady to po prostu wyjdzie na korytarz i poczeka... zobaczymy co tam zycie napisze...