Mikołaj urodził się dzień przed terminem więc wszystko ok, poród szybki bez komplikacji, w ciąży dwa razy leżałam w szpitalu z powodu zagrożenia poronieniem w 10 i 17 tygodniu, a poza tym ciąża przebiegała książkowo.
Ale na pewnej wizycie u pediatry, gdy mały miał miesiąc lekarka stwiedziła, że synek rozwija sie nieprawidłowo. gdy położyła go na brzuszek on wyprostował wzdłuż ciała jedną rękę i skierowała na do Poradni Wczesnego Usprawniania gdzie w sumie czekałam ponad miesiąc w kolejce.
W międzyczasie na prywatnej wizycie (nie zamierzałam czekać tyle czasu) pewna terapeutka stweirdziła asymetrię i kazała ćwiczyć pare razy dziennie, rozciagać go, turlać itp, na kolejnej wizycie powiedziała, że jest duża róznica i jest juz prawie ok.
Ale gdy juz sie doczekałam wizyty w tej poradni po ponad miesiacu, to okazało się, że mału nie robi tego co powinien na ten czas, nie ciągnął główki do siadu, i sam fiknął akurat w gabinecie z brzuszka na plecki, a to ponoć zbyt wczesnie. Powiedziano nam, że to na pewno wzmożone napięcie mięsniowe. Terapeutka z tej przychodni pokazała nam jedno ćwiczenie metodą Vojty ( HORROR) i miałam ćwiczyć 3-4 razy dziennie.
Wczoraj byłam u niej na wizycie prywatnej, ponieważ bałam się czy dobrze z nim ćwicze, i dobrze, że poszłam, bo dała mi troszkę inne ćwiczenia, choć równie straszne, ale od razu inaczej rozmawiała i wsyztko mi wyjaśniła.
Za miesiąc wizyta kontrolna w poradni, u tej terapeutki raz w tygodniu (prywatnie oczywiście) po nowe ćwiczenia, a tak codziennie sama musze z nim ćwiczyć.
Martwię się bo naczytałam się duzo o WNM, i to strasznych rzeczy.