no i zamiast zwiedzania porodówki było zwiedzanie ostrego dyżuru przez Kaśkę. To chyba znak, że nie mam kombinować a rodzić u mnie w mieście. Tym bardziej, że szpital mam 2 km od domu.
Dziś się wreszcie dowiem, czy może szyjka już się skraca albo mam już może jakieś rozwarcie bo skurczy nadal nie czuję. Maleństwu chyba dobrze tak jak jest...