czasami nie wiem czy się śmiać czy płakać z jego tekstów;-)
My jesteśmy już w domu. Przyjechalismy wczoraj wieczorem. Cały ten wyjazd był niezbyt udany, a na dodatek w drodze powrotnej, przed samymi Węgrami padła nam klima. Masakra. Na Węgrzech mielismy nocleg, więc tam ok, ale wczoraj 10 godz do Polski ze spuszczonymi szybami, bo mechanika nie mogliśmy zajechać, bo G. jutro wyjeżdza i śpieszylismy się do Ch. Szczęście, że dzieciakom nie przewiało uszy i gardła, bo ja dziś ledwie ślinę przełykam;-(
Było, minęło...dobrze, że już w domu;-) Mam dość wyjazdów na dłuuuuugi czas. To lato było zbyt intensywne jak dla mnie. Muszę zregenrować siły.
A co mojego małżeństwa... dzięki za trzymanie kciuków. Przyda się;-)