Witam :)
nie należę już do starających się, ale przytoczę Wam moją historię... 9 lat temu urodziłam córkę, po odstawieniu antykoncepcji, bez żadnych problemów z zajściem w ciążę przyszła na świat. Kilka lat później starałam się o kolejne dziecko...trwało to ponad 2 lata...
Po przewertowaniu wielu artykułów wpadłam na podpowiedź: może nie mam owulacji?! Miałam rację, moje cykle były bezowulacyjne... Znowu trafiłam w nieodpowiednie ręce "specjalisty". Zadbałam o zdrowie, doprowadziłam się do porządku, jednak wiele zmian w życiu wpłynęło na odłożenie ciąży na bliżej nieokreślony czas.
Obecnie jestem w ciąży:) Cykle nieregularne (34-50 dni) i taka niespodzianka! Po wakacjach chciałam udać się do ginekologa, aby skonsultować chęć zajścia w ciążę, przedstawić dawne problemy... Robiąc test po kilkudniowym, koszmarnym samopoczuciu (jak każdego miesiąca, gdy czekałam na okres dłużej niż 40 dni) byłam w szoku gdy w sekundzie zobaczyłam 2 kreski.
Trochę się rozpisałam, ale chcę zwrócić uwagę na to, że lekarz nie może bez kontroli owulacji stwierdzić, że problem bezpłodności zachodzi po 1-2 latach bezowocnych starań. W taki sposób można pracować nad dzidzią w nieskończoność...
Pozdrawiam Was serdecznie, życzę wytrwałości i powodzenia!!
Asia