Co do krzyku przy porodzie - wcale nie krzyczałam. Z początku czasem zaklęłam pod nosem.. ;P Ale na krzyk na prawdę nie miałabym siły ;D Tzn. krzyczą kobiety przy parciu, nie przy skurczach. Skurcze są bardzo bolesne i paraliżujące (ja wręcz byłam w innym świecie całkowicie) i się myśli, że przec, to na pewno się już nie da - nie odnajdzie się takich sił.. ale potem przychodzi taka fala adrenaliny dodająca energii, kiedy możesz już przec i... leci. Czas wtedy szybko mija, a ciało skoncentrowane jest tylko na jednym.. Ale wówczas też ani myślałam o krzyku, bo on w niczym nie pomaga. Skoro już wydzielam z siebie tyle energii, to lepiej ją skoncentrowac na parciu brzuchem niż na krzyku buzią ;D.. Aż tu nagle proszę - zero bólu i Maluszek na naszej piersi. Niezapomnianie najcudowniejsze uczucie na świecie :)
Ciężko to pojąc, jak się jeszcze przez to nei przechodziło. To fakt. Wydaje się to niewyobrażalne ;D
A poza tym kazda i tak inaczej to odbiera, a i poród przebiega inaczej.. ;)