Hej dziewczyny !!! Musialam Was nadrobić bo chwilę mnie nie było złapała mnie taka grypa, że myślałam ze umrę. Gin mi antybiotyk przepisała i uziemiła w łózku do kolejnej wizyty, bo przez chorobę z paskudnym kaszlem i napięcie brzucha i dodatkowow nieustannie skracającą się szyjkę jest bardzo duże ryzyko porodu, a to dopiero 30tc. Widzę, że nie tylko ja mam problemy z mezem. Mój, mój nakaz leżenia w łóżku traktuje delikatnie mówiąc z przymróżeniem oka. Dziś nawet spytał czy nie pojadę z nim do Warszawy (mieszkamy w Poznaniu) przeciez jak bedę siedzieć w samochodzie to nic mi się nie stanie no i po mieszkaniu też mogę przeciez chodzić bo od tego od razu nie urodzę. Aż się popłakałam z bezsilności bo traktuje mnie tak jakbym sobie ubzdurała to cholerne leżenie, a co ja jestem jakąś masochistką?! Już mu miałam powiedziec, że jak wroci to bedzie w mieszkaniu posprzatane ugotowane i wszystko wyprane i poprasowane, bo przeciez nic mi się nie stanie. A tu do jasnej ch*** nie chodzi o mnie !!!!!! A tak na prawde to nic mu nie powiedzialam bo mi ręce opadły.
