Pierwsza wizyta za nami. Klusek (tak, zapożyczyłam od migreny;) Ma sie dobrze. Serduszko bije. On rośnie. Mąż mówi: Ale, że kto? Klusek?
Dziś od rana już nie mdłości a wymioty. Wisze na kiblu. Co zjem, a jem lekko np, bułke z masłem, trochę jogutu, ląduje w WCecie ;/ koszmar istny... Prawie nic dzisiaj nie zjadłam. Ja to ja. Tylko kluska mi szkoda...
