dlugo czekalam na moment wynajęcia z mężem mieszkania , w którym wreszcie bedziemy sami. jestesmy razem 5 lat, a do tej pory mieskzalismy na odlegosc, a potem rok z moją i teraz rok z jego rodziną. tak się cieszę na te zmiane, zwlaszcza ze za 2miesiące dołączy do nas trzecia osóbka:) ale pojawiła się we mnie również pewna nostalgia. nie wiemczemu ale wyobraziłam sobie, ze mąz do 17ej bedzie 20km ode mnie w pracy (a dotad widzielismy sie non stop niemal, bo pracowal u siebie) i poczulam ze moze bedzie mi ciezko samej z dizeckiem. w sensie- smutno i przygnebiajaco. i moje pytanie brzmi: czy jak siedzicie pol dnia same z dziecmi czekajac na partnera, to łatwo wam ten czas przetrwac? sama obecnosc dizecka wystraczy i wnosi to radosc? czy moze brak wam osoby do pogadania i czujecie sie bardzo samotne i zmeczone codziennoscią?
2012-08-14 20:16
|
TAGI
Brak tagów, bądź pierwsza!