Dobra z Ciebie dusza :)
Jakiś czas temu czekałam w rejestracji do gina. Bez koleji podeszła młoda dziewzyna ze skierowaniem na wyniki laboratoryjne. Panie wzięły skierowanie, wklepały w komuter i powiedziały : "185 zł". Dziewczyna przez chwilę stała po czym zapytała czy nie można tego zrobić na NFZ, Panie odparły, że nie bo nie ma pieczątki na skierowaniu, bo wygasa im kontrakt i jeszcze kilka powodów. Pacjentka wzięła skierowanie i wyszła, Panie rejestratorki po cichu do siebie zamruczały "Jak gonić się to wiedziała jak a teraz pieniędzy na wyniki nie ma latawica". Nie wytrzymałam - powiedziałam im kilka słów, poszłam na rozmowę do kierownika przychodni i wyszłam.
Na ławce przed przychodnią siedziała owa dziewczyna, z chusteczką w ręku, zasmarkana, zapłakana. Podeszłam do niej i zaczęłam z nią gadać. Powiedziałam, że wiem o jakie wyniki chodzi i że one sa bardzo ważne dla zdoriwa dzidziusia.Okazało się, że mąż tej kobiety od 3 miesięcy nie dostaje wypłaty a ona nie pracuje. Ścisnęło mnie w żołądku, bo nie musze tłumaczyć tutaj żadnej mamie jak ważne sa pierwsze wyniki. Miałam w portfelu 200 zł na zakupy, wahałam się, ale w końcu zdecydowałam się zapłacic za te wyniki. Dzieczyna odmawiała, nie chciła przyjąć kasy, ale wytłumaczyłam jej co nie co i uległa. Wzięła ode mnie numer telefonu , ale nie liczyłam, że się odezwie.
Wczoraj wieczorem dzwoni nieznany numer. Odbieram, przedstawia się kobietka, której kiedyś pomogłam, pyta czy ja pamiętam. Mówię, że jasne, co u niej, jak dzidziuś... Ona, że chce się spotkać. Godzine później przyjechała z mężem, przywiozła pieniążki, które wtedy jej pożyczyłam oraz NAJLEPSZY TORT jaki jadłam w życiu. Popłakałam się jak dziecko bo wiem, że warto pomagać, ale w ludzi nie wierzyłam. Teraz wiem, że na świecie żyją porządne jednostki a z dziewczyna kontakt będę utrzymywać. Teraz jest w 21 tygodniu, spodziewa się córeczki, zdrowej córeczki :)