Tani historia ,idealna dla teniego harleqinu. Na szczęście mnie nie wciągneło bo i harleqinów nie czytuję :P
Nie naszego - bo z logicznego punktu wiedzenia on ma przecież zonę, więc teoretycznie jest związany jakimś niewidzialnym węzłem.
3 września 2010 - wyjazd na targi ślubne.
Wczesnym rankiem spakowałam swoją walizkę, w której wylądowały najlepsze ciuchy i najlpesze kosmetyki jakie posiadałam. Po dotarciu pod siedzibe firmy zauważyłam grupkę zgromadzonych i wyczekujących na nasz pojazd pracowników, wśród których był ON. Idąc w ich kierunku zastanawiałam się co tak na prawdę pociąga mnie w tym facecie - nie był on typem zadbanego sportowca ani tym bardziej typem macho. Stał tam
ubrany w czarna skórzaną kurtkę i ciemne jeansy, na nosie miał niepasujące do stroju przeciwsłoneczne okulary typu Chuck Noris. W ręce trzymał teczke i wyglądał jak typowy gangster - niczym nie przypominał mężczyzny, którego codziennie widywałam w skrojonym świetnie garniturze. Usmiechnęłam się na samą myśl o tym i podeszłam bliżej, przywitałam się chłodno(przynajmniej w moim odczuciu było to chłodne) i
zaczęłam rozmowę z koleżankami z firmy. Po kilku minutach podjechał nasz całkiem luksusowao wyglądający minivan i wyruszyliśmy w podróż.
Na miejscu okazało się, że mieszkamy w jednym hotelu, każdy ma oddzielny pokój, co dawało maksimum poczucia prywatności. Pokoje były sliczne, w łazienkach miękkie ręczniki z logo hotelu i pieknie pachnące mydła. Byłam oczarowana bo wyobrażałam sobie raczej jakis tani motel.
Po całym dniu spędzonym na nauce nowych fryzur i stylów w makijazu ślubnym nadszedł czas na bankiet powitalny. Wzięłam więc prysznic, wbiłam się w swoją morską kreację i niczym światowej klasy top-modelka zeszłam do sali konferencyjnej. Bankiet jak bankiet - tani zespól, pięknie udekorowane stoły suto zastawione różnymi przekąskami, morze alkoholu i wspaniałe nastroje uczestników. Zauważyłam mojego szefa gawędzocego z jednym z organizatowów i postanowaiłam poszukać jakiegos obiektu moich dzisiejszych westchnień - wybór padł na młodziutkiego florystę - jak się później okazało - z mojego rodzinnego miasta więc rozmowa się kleiła i był to dobry temat rozpoczynający znajomość. Stwierdziłam, że do szefa podchodzić nie będę - mogłoby to wyglądać nachalnie i nie na miejscu.
Jednak około 22.00 podszedł do mnie ON - zaproponował mi drinka i chwilę rozmowy. Jako, że tego wieczoru nie piłam aby zachować trzeźwośc umysłu i jasnośc w działaniu zgodziłam się jedynie na rozmowę. Zanim jednak zdążyłam stanowczo odmówić, juz miałam kieliszek z rózowym drinkiem i słomką w ręku. Mój szef żartował żebym się nie wygłupiała, że mam już chyba skończone 18 lat i nie musze odmawiać alkoholu. Troche
Po dwóch godzinach i dwóch kolejnych drinkach zrobiło się lepiej, bardziej na luzie. Miło sie rozmawiało - bawiły mnie jego żarty - było tak jak byc powinno.Świetnie tańczył, umiał się zachowac w towarzystwie, miał nienaganne maniery, czego wymagać więcej od faceta? Zapytał czy nie udamy się do niego, bo jest już zmęczony hałasem, właściwie to ja tez byłam tym zmęczona, ale dobrze wiedziałam że o zmęczenie mu nie chodzi.
Po przekroczeniu progu jego pokoju napłynęła mnie kolejna fala wątpliwości... Co jeśli on to robi na każdym bankiecie, jeśli dla niego każdy wyjazd był równoznaczny ze skokiem w bok. Nie chciałam być dla nikogo przygoda na jedną noc.
Jednak uległam - było wspaniale. Cały pobyt spędziliśmy razem (dyskretnie, ale razem).
Po powrocie do naszego miasta zadał mi tylko jedno pytanie. Pytanie, które odmieniło moje życie:
- Czy zechcesz spotykać się ze mną regularnie?
Odebrało mi mowę na kilka chwil - myślałam, że wrócimy do naszych dawnych relacji i tyle.
Jednak nie odmówiłam.
Komentarze
Wyświetlono: 11 - 15 z 15.
Nie potepiam kochanek, bo kazdy kij ma dwa konce, ale dobrze,ze masz swiadomosc,ze to twoj zwiazek, a nie wasz.
Nie oceniam Cię, bo nigdy nie wiadomo co go w życiu spotka. Podobną historię już kiedyś słyszałam, zakończyła się fantastycznie czego i Tobie życzę. Niezależnie od rozwoju sprawy Ty jesteś na wygranej pozycji. Masz dziecko.
Ja nie wiem ale dla mnie pytanie żonatego faceta "czy chcesz się ze mną spotykać regularnie" brzmi jak obraza..
No ale skoro uważacie, że to takie romantyczne to spoko.
claire dokładnie:D ja bym się obraziła, gdyby ktoś mi zaproponowal bycie reguralną dziewczyną do łóżka:) no, ale moze w tych czasach romantyzm jest pojmowany inaczej