Jednak udało mi się dotrzeć na koncert Starego Dobrego Małżeństwa. Adaś nadal grzecznie siedzi w brzuszku. A koncert był rewelacyjny. Bardzo mi się podobało. Najbardziej to, że był na siedząco, więc nikt się nie przeciskał, nie szturchał mnie, nie deptał mi po palcach itp. No i Adaś był również strasznie zadowolony. Przez cały koncert "tańczył" w moim brzuszku jak szalony. A przecież oni grają taką spokojną muzykę, hihi. Mój się mną dzielnie opiekował oczywiście i bardziej on panikował, że pewnie zaraz się zacznie akcja "poród" niż ja sama. A jednak było bardzo romantycznie, ach... Ostatni wypad we dwoje... Szkoda tylko, że spotkanie z członkami zespołu odbyło się dosłownie na wygwizdowie skalistym, a nie w jakiejś knajpce niedaleko. Nie miałam ochoty jeździć i szukać tego lokalu, a szkoda. Więc niestety wróciłam do domku bez autografu. Już nawet nie wiem jak prosić Adasia o wyjście. Dzisiaj nawet chodziłam po schodach, wniosek - mega zadyszka i kołatanie serca. A Adaś nadal w brzuszku...
Komentarze
(2010-09-12 00:40)
zgłoś nadużycie
(2010-09-12 11:06)
zgłoś nadużycie
(2010-09-12 20:29)
zgłoś nadużycie