przyjedz do mnie i jak zobaczysz jakie Sara fochy odwala to powiesz że masz aniołka!!!
Chodzi mi o naukę mówienia „nie” dziecku.
Ostatnio mieliśmy z tym mały problem. Jestem mamą pracującą i do tej nieszczęsnej sytuacji sama doprowadziłam. Wracając z pracy chciałam wynagrodzić swojemu synkowi moją nieobecność i przez to właśnie zaczęłam go przestrasznie rozpieszczać. Adaś zawołał zabawkę - nie ma sprawy, ciastko - proszę bardzo, znudził się - mamusia zabawi, chce na rączki - jasna sprawa itp., itd. Po jakimś czasie Adaś stał się taki marudny, kapryśny i w ogóle strasznie nieznośny. Zaczęłam się zastanawiać w czym jest problem i wtedy sobie przypomniałam wszystkie te w/w sytuacje.
No i zaczęła się nauka mówienia „nie”. Nie chodzi o to, że nic mu nie wolno, ale jeszcze trochę, a dosłownie wlazł by mi na głowę. Poza tym miałam go już serdecznie dosyć. Stopniowo zaczęliśmy wprowadzać dyscyplinę, a w zasadzie to ją przypominać. Na szczęście tylko przez krótki okres tak go rozpieszczałam, więc już po jednym dniu moje dzieciątko było nie do poznania. Znowu sam się bawi i nawet jeśli czegoś potrzebuje to nie jest już taki marudny. Mój Adaś stał się na powrót grzecznym syneczkiem mamusi . Bardzo jestem z tego zadowolona. Ponieważ wiadomo, jako mama pracująca nie dysponuję już wystarczającą ilością czasu do ogarnięcia wszystkiego, czyli dziecka i domu. Oczywiście mam ogromne wsparcie od swojego męża, ale jednak co mamunia, to mamunia. Na szczęście wszystko wróciło do normy
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 6 z 6.
Eeee to chyba nie był jeszcze tak bardzo rozpieszczony skoro tak szybko przywołałaś go do porządku .
Dobrze,że się w porę zorientowałaś,z czasem mogłoby byc gorzej.
Każde dziecko ma swoje wzloty i upadki ; )
Na szczęście dalaś radę. !
gratulacje :) i dla Ciebie że się zorientowałaś i potem byłaś konsekwentna, i dla Adasia, że tak elastycznie się dostosował :)
No właśnie, Adaś zawsze był bardzo grzecznym dzieckiem, tylko, że mamusia zapomniała o tym i postanowiła sobie zapewnić rozrywkę. Ostatnio oduczamy jeszcze podchodzenia do telewizora, jak tylko podejdzie za blisko to go wyłączam, nie mam już siły go odciągać, bo to i tak nic nie dawało. A wyłączanie działa znakomicie :).
Kochana ja nie wiem jak to jest... nasze dzieci są w podobnym wieku a mój Gonzo zdaje się nie rozumieć słowa "nie"... serio-do niego nic nie dociera.