Nie da rady zosrganizować jednego wieczoru w miesiącu chociażby dla siebie? Mąz z Paulinką nie mógłby zostać ?
Wiem jak to jest, ja wyszłam z domu dopiero po urodzeniu drugiego.
Stwierdziłam, że się nie będę zamykać w czterech ścianach, mi też się coś należy. Skoro ja sobie radzę z dziećmi przez cały dzień to dlaczego mąż mój niemiałby sobie poradzić przez kilka godzin ? ;)
Marzę o tym, żeby pójść do ulubionego pubu, w którym puszczają dobrą muzę. Żeby zająć moje niegdyś ulubione miejsce przy oknie. Kupić piwo, może nawet drugie. I sącząc owe piwo gapić się na ludzi na ulicy. Może spotkałabym kogoś z grona starych znajomych, którzy poszli sobie w pi*du i nie mam z nimi kontaktu.
Odpowiadając wczoraj na pytanie chyba Wabika, zaczęłam się na poważnie zastanawiać kiedy ostatni raz gdzieś wyszłam? Nawet już nie chodzi o wyjście na piwo, ale np zwykłe ploty z koleżankami. No ku*wa, początek września 2010. Mamy połowę lutego 2014. Od owego września czas spędzałam praktycznie tylko z moim. Owszem, chodziło się do kina itepe itede, ale odkąd zaszłam w ciążę i musiałam iść na dziekankę praktycznie cały czas siedziałam w domu. Bity rok. Od ponad roku niby chodzę na uczelnię, ale wchodząc w nowe towarzystwo, które zna się już jakiś czas, dodatkowo widując ich raz na 2 tygodnie albo i rzadziej jakoś ciężko mi nawiązać bliższą znajomość. Na żadne 'imprezy integracyjne', połowinki czy co tam jeszcze jest też nie chodzimy - no bo jak? Przecież jest Paulina.
Nie piszę tego dlatego, że źle mi z dzieckiem. Kocham ją nad życie i nie wyobrażam sobie żebym jej nie miała. Trochę mi jednak źle z brakiem swobody. K chodzi do pracy, a ja 24/7 w domu z dzieckiem. Teraz przynajmniej młoda jest na tyle duża, że mogę z nią jako tako pogadać, ale jeszcze rok temu czułam się jak świr cały dzień gadając praktycznie do siebie.
Wyć mi się chce, jak tak ma wyglądać całe moje życie to ja wysiadam.
Straciłam już nawet umiejętność nawiązywania jakiegokolwiek kontaktu z ludźmi. Jakiś czas temu pojechaliśmy do rodziców K, młoda poszła spać, została pod opieką babci a my poszliśmy na spacer. Spotkaliśmy znajomych K, wychyliliy po piwku w plenerze. Staliśmy tak ponad godzinę a ja w tym czasie odezwałam się może ze trzy razy. Stałam jak kołek i gapiłam się w niebo. No po prostu pięknie.
Nie wiem co to ze mną będzie...
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 5 z 5.
kochana ja dwa lata nigdzie nie byłam z kumpelą zorgniozowałyśmy spotkanie po 10 latach klasowe ! w sobote byłam i jestem mega szczesliwa takie odchamienie po tym odwyku dwu letnim !!!!!!! ploty ploteczki piwko mnóstwo śmiechu ! nie mysl tylko organizuj jakieś wyjscie !!! o 20 wyszlam wrocilam o 2 ! o 7 juz do dziecka wstawałam to był hardcore hahaha kac wegas w mojej głowie !
Wiecie co, zorganizować by się dało, tylko...no cóz, powiem wprost bez owijana w bawełnę: mój mnie nie puści. Może to zabrzmi głupio i dziecinnie ale tak właśnie jest.
I wcale nie chodzi o to, że nie zajmie się młodą, bo to akurat nie problem dla niego.
Musisz z nim porozmawiać, przecież też potrzebujesz gdzieś wyjść, się rozerwać. Smutne to :( Taki zazdrosny ?