No i znowu moje kociątko jest chore, męczy go nieznośny katar, a ja muszę z nim walczyć tzn. i z katarkiem mojego Kacperka i z samym zainteresowanym. Mały ma już tyle siły, że dziś biegałam po pokoju za fridą, bo jakos nie bardzo mu pasuje, że próbuje odciągać mu katarek. Oczywiście mój 4-ro miesięczny bobas grożnie już pyskuje swoim gryyyyy i wymachuje łapkami a później oczywiście się żali na swój ciężki los. Wczoraj kiedy z małym zaczęło się coś dziać oczywiście moja teściowa robiła ze mnie panikare a dziś udaje głupia, że niby ona tez widziała wczoraj że coś jest nie tak, wrrrrr. Najbardziej na świecie nie lubie jak ludzie udają wariatów albo ze mnie go robią. No ale cóż wczoraj pod wieczór mały był jakis inny, a dziś już wiem dlaczego. Niestety moje kochanie dostało antybiotyk, bo infekcja bardzo szybko postępuje, mam nadzieję że damy radę przez to przebrnąć jakoś i się wyleczymy. Paskudna pogoda, to musiało zakończyć się paskudnym katarem....