super:) gratulację niech rośnie zdrowy :)
Nowe życie opanowane, więc tak jak większość z Was, postanowiłam opisać swój poród
Te, które czytały mój ostatni wpis wiedzą, że we wtorek 4 czerwca miałam wizytę u swojego gina i miałam go błagać o skierowanie na cc, ze względu na zbliżający się egzamin i brak oznak zbliżającego się porodu. Poszłam, siadłam, wygadałam się ale lekarz najpierw chciał mnie zbadać. Lekarz badając mnie zaczął się uśmiechać, czym podniósł mi ciśnienie, bo ja od kilku dni byłam kłębkiem nerwów, ale przez grzeczność i moją sympatię do niego czekałam, co mi powie. Zdjął rękawiczki i powiedział:
- Pani Polu... proszę szybciutko pojechać do domu po torbę i na porodówkę. Jeszcze dziś będzie Pani tuliła swojego tłuścioszka... 3 palce rozwarcia!
Myślałam, że z wrażenia nie zejdę z fotela. Puściły mi nerwy i emocje.. calą drogę do domu i z domu do szpitala przepłakałam. Nie spodziewałam się, że tak szybko się to wszystko potoczy.
Na oddziale położniczym byłam ok. 14. Standardowo KTG. Macica coś tam pracuje ale z takich skurczy porodu nie będzie. Pan doktor zabrał mnie na usg, które trwało dobre 15 minut. Poźniej gramolenie się znów na fotel, badanie. Pan doktor badał i badał, po czym powiedział:
-No tutaj są dobre 3,5 do 4 palców rozwarcia. Zrobimy Pani hegar i będzie Pani przeniesiona na swoją salę porodową, zobaczymy jak się poród będzie rozwijał.
Milion myśli na sekundę, milion wyobrażeń, mega podniecenie całą tą sytuacją i o dziwo ZERO STRACHU! Obdzwoniłam rodziców i zadzwoniłam do Daniela, żeby wychodził z pracy, ogarniał się jak najszybciej i przyjeżdżał do mnie, bo będziemy rodzić.
Hegar, spacerowanie, kupa, prysznic, przebieranie, wenflon, to wszystko zeszło do ok. 18. Położna powiedziała mi, że po hegarze powinny zacząć się skurcze i się nie pomyliła, bo zaczęły się równo o 16:30. Zanim przekroczyłam próg mojej sali porodowej skurcze miałam już co 3 minuty, były dość bolesne ale znosiłam je spokojnie, oddychając jak kazała położna. Wszyscy tam byli w szoku, że takie rozwarcie i skurcze co 3 minuty, a ja nie nie krzyczę tylko w ciszy sobie przeżywam sama. Jeszcze nie wiedzieli co ich tam czeka... Z resztą ja też nie.
Daniel przyjechał zaraz po 18, a ja już byłam usadowiona na piłce podskakując wesoło i rozmawiając z praktykantkami z położnictwa. Daniel był przebrany w piękne zielone wdzianko, spodnie leciały mu z tyłka, a koszulka była conjamniej o dra numery za duża. Póki jeszcze miałam dobry humor i siłę to uwieczniliśmy tą chwilę:
i przyszły tata:
Po jakiejś godzinie przyszedł pan doktor i kazał mi się usadowić na fotelu. Chciał mnie zbadać. Tylko zaczął badanie, a ja poczułam, że zalewa mnie morze wód płodowych. Nie musieli przekłuwać pęcherza, bo sam się poddał podczas skurczy. Od tego momentu wszystko zmieniło się o 180 stopni. Skurcze zaczęły cholernie boleć. Wzięłam Daniela pod rękę i spacerowaliśmy po korytarzu. Przy każdym skurczu zwijałam się z bólu i ściskałam Daniela rękę jak najmocniej mogłam. Jeszcze się nie darłam. Niedługo po tym zaczęły się skurcze parte... i największy koszmar mojego życia. Widząc własne biodra przez tyle lat codziennie w lustrze, nie spodziewałam się, że będę mieć taki problem przy porodzie. Leo pchał się na świat, a moja miednica wpychała go spowrotem do środka. Uczucie jakbym mnie miało zaraż rozedrzeć, jakby moja miednica miała mnie rozerwać na pół. Najgorszemu wrogowi nie życzę takiego bólu. Skurcze miałam co minutę. Darłam się okropnie. Nie mogłam oddychać, a mały tak się stresował, że miał tętno 200. Daniel dzielnie znosił moje krzyki i wbijanie pazurów w jego ręce. Po 2,5 godzinach skurczów partych, które nie przynosiły żadnego rezultatu, byłam wykończona. Przy skurczu oblewały mnie poty, a zaraz po nim terepało mnie z zimna. W końcu pan doktor przyszedł, zbadał mnie i stwierdził, że nie ma żadnego postępu, zawołal starszą stażem panią doktor. Zbadała mnie i powiedziała, że nic z tego nie będzie bo miednica jest zwężona i głowka co chwilę się cofa. Zakwalifikowała mnie do cięcia. Nic mnie już nie interesowało, podpisałam między skurczami wszystko co mi podsunęli pod nos. Zanim polożne mnie przebrały do cięcia i podały lek znieczulający miałam jeszcze kilka cholernych skurczów, przy których już wyłam z bólu. Kiedy tylko lek zaczął działać i położyłam się na łóżku, byłam jak w innym świecie, jak totalnie naćpana. Do nikogo nie odezwałam się już słowem, tylko z uśmiechem patrzyłam na Daniela. Na sali operacyjnej tłum ludzi. Pan i pani doktor z porodówki, anestezjolog, neonatolog, dwie położne. Wszyscy bardzo mili, mówili do mnie non stop i opowiadali różne rzeczy. Ja w błogim znieczuleniu obserwowałam z uśmiechem ich wszystich i czekałam, aż wyciągną ze mnie mojego synka. Wreszcie usłyszałam najcudowniejszy płacz na świecie i Pani doktor pokazała mi mojego Pulpecika Dzięki takiemu przeżyciu wiem, co to jest miłość od pierwszego wejrzenia. Neonatolog go zważył, zmierzył, zbadał, po czym położne go ubrały i zawiozły na oddział Matek gdzie czekał Daniel żeby go zobaczyć . Pierwsze zdjęcie po porodzie:
Zaszyli mnie i odwieźli na oddział. Byłam najszczęśliwsza na świecie, że już po wszystkim. Po 12 godzinach przyszła moja położna i kazała mi się iść kąpać. Wszytko grzecznie wykonywałam, mimo, że ból był jebucki, i że nie miałam sił. Chciałam jak najszybciej do siebie dojść. Po kąpieli uparcie włóczyłam nogami po korytarzu żeby się rozchodzić i faktycznie, w piątek gdy nas wypisywali do domu, szwów już nie czułam. Jedyny problem to ból pleców. I tak mimo tych szwów, bólu pleców, braku sił jestem wdzięczna za tą cesarkę. Nigdy więcej nie chcę czuć takiego bólu, jaki czułam próbując rodzić naturalnie.
Od piątku jesteśmy w domu. Daniel i ja jesteśmy zakochani po uszy w naszym Leo. Nie wspomnę już o dziadkach, którzy oszaleli! Nowa sytuacja życiowa opanowana, powoli się stabilizuje i radzimy sobie coraz lepiej. Leo jest bardzo grzeczny. Robimy kilka kupek dziennie, nie ma kolek i bardzo grzecznie śpi. Miejmy nadzieję, że to się nie zepsuje Poniżej jeszcze kilka zdjęć:
tutaj jeszcze w szpitalu z tatem:
tutaj moi faceci śpią w najlepsze, a matka czuwa :D :
a to z dzisiaj, Królewicz śpi na przewijaku, nic go nie rusza :D