Młody od kilku dni marudny. Jak nie płacze to piszczy a jak nie piszczy to marudzi i tak w kółko. Spać w dzień nie chce. Noc to masakra. Budzi się kilka razy z płaczem. Chodzę zmęczona i zła. W końcu udało mi się Małego uśpić. Spał z kilka minut. I gdy już się ucieszyłam że mam spokój to przyszła babcia. I oczywiście mimo moich próśb żeby drzwi nie zamykała to ta nimi trzasła. Tak żę mały się obudził z płaczem. k***a! Daje mu mleka i już przysypia to zaraz znów słysze w kuchni hałas. Teściowej się przypomniała że ciasto miała robić. I mimo że każdy wie żę mały prawdopodobnie ząbkuje to każdy w d**e to ma. No bo czym się tu przejmować. Całą noc śpią, jeść spokojnie zjedzą a jak tylko mały płacze to każdy idzie do siebie. I jak tu nie chodzić wkur*****m no jak?! I jeszcze głupie zdziwienia że ja jestem zmęczona? No jak to? Przecież siedzisz w domu i zajmujesz się tylko dzieckiem...I jestem też ciekawa czy ktoś z domowników zastanowił się ile mnie siły i zdrowia kosztuje taki dzień? No nie. A co tam...Jak kopnie w kalendarz to się nic nie stanie :/