Dużo osób mnie tu zna, jestem na forum już 4 lata. Ale jest część która kojarzy tylko „narkozę” z rozkraczonego kota :P
Chciałabym dziś napisać o sobie, o nas. Jak to u nas wszystko się działo.
Jestem młodą mamą. W sierpniu kończę 23 lata. Mój mąż jest 7 lat starszy ode mnie.
Jesteśmy razem od 6 lat. On uratował mnie z toksycznego, mega toksycznego ! związku. Nie będę wchodzić w szczegóły bo nie o tym chcę pisać, ale bez rękoczynów w tym związku się nie obywało...
No więc tak. Jesteśmy razem ponad 6 lat. Zamieszkaliśmy razem po ponad roku „chodzenia”, dokładnie 2 tygodnie przed skończeniem przeze mnie 18 r.ż :P Zamieszkaliśmy w wynajmowanym mieszkaniu. Było pięknie :) W listopadzie zaszłam w ciążę, poroniłam, w drugie święto BN wylądowałam w szpitalu. 7tc. W marcu zaszłam w ciążę po raz kolejny. Oboje tak się bardzo baliśmy, to była moja trzecia ciąża (moja pierwsza była w tym toksycznym w związku i szczęście w nieszczęściu, że również poroniłam). Znalazłam świetną lekarkę, która wysłała mnie na badania, zajmowała się mną, była na każdy telefon, sms, e-mail. No i się udało. W listopadzie 2012 urodził się nasz pierworodny P. W marcu kolejnego roku znów byłam w ciąży. Tak bardzo się bałam. Byłam przerażona sytuacją. Wiecie dlaczego ? Jak urodził się P. moje życie odwróciło się do góry nogami. Nigdy NIKT nie był ode mnie tak zależny. Nie mogłam się przyzwyczaić do tego, że mały ktoś płacze, a ja muszę biec, mały ktoś jest głodny – ja muszę biec, mały ktoś zesrał się tak, że nawet pościel jest do zmiany – JA muszę biec. P. bardzo nam chorował, rany, co myśmy z nim mieli.... Ciężkie to było. Mimo, że miałam pomoc ze strony męża. Wstawał nawet do niego w nocy, ale bardzo było ciężko. Z imprezowiczki (bo co innego miałam w głowie w wieku 19 lat :P) musiałam stać się kurą domową. Strasznie bałam się co będzie po drugim porodzie. Ale z czasem stwierdziłam, że skoro ten „koszmar” mam przezywać jeszcze raz, bo nie chciałam by P. był jedynakiem, to lepiej jak najszybciej mieć to z głowy :D O. urodził się w październiku 2013. Różnica między dziećmi wynosi dokładnie 11 m-cy i tydzień. Na początku było super, bo O. cały czas spał, dziecko aniołek, dosłownie. Z czasem zaczął być bardziej aktywny, obiadki, kaszki, deserki i takie pierdoły. Ciężej było już zając ponad roczniaka podczas karmienia O. Ale nauczyłam się. Pamiętam jak dziś, siedzę przy stole, O. w nosidełku na stole, P. w krzesełku obok stołu. Leciiii samoloooooT ! Najpierw do jednej buźki, potem do drugiej :D Z zabawą było tak samo. O. w nosidełku/krzesełku stał obok, a my z P. bawiliśmy się. Czasem było tak, że mąz przychodził z pracy a ja tylko „na obiad ugotowałam NIC ! I to co najmniej na dwa dni” :D Mąz rozumiał, nie wymagał. Kochany. Do tej pory jest bardzo pomocy. Dzieci przebiera, kąpie, przewija, okna myje, śmieci wynosi, sprząta, pranie zrobi, po piwo pójdzie ;D Jak O. zaczął chodzić to zaczęła się jazda. Niby 11 m-cy różnicy, ale dość spora przewaga siły starszego nad młodszym. Bałam się. Nie raz dostawałam zawału jak mi łazili oboje po kanapie, jak włazili na krzesła. O rany, co ja przeżywałam. Spacery....o matko :D Dzięki Kasi, kaoon, mieliśmy podwójny wózek. Był super, bardzo się u nas sprawdzał. Najgorzej było przyszykować te dzieciaki :D Najpierw ubierałam się sama, żeby dzieci się nie zgrzały, no nie :D A zanim ich ubrałam to sama byłam mokra jak szczur przeciągnięty w kanale, i to pod prąd :D Ale spacerowaliśmy sobie ! Z czasem ludzie zaczęli zaczepiać, z niedowierzaniem patrzeć, że sobie radzę, później nawet pytali czy to bliźniaki ! Podrośli, zaczęli zajmować się sami sobą, mi zaczęło się nudzić :) Chłopcy, jak to się mówi, mają ten sam rozum. Te same zainteresowania, rozmawiają sobie, bawią się. Jeden za drugim stoi murem ! Jeden drugiego nigdzie by nie zostawił, wszędzie razem, papużki nierozłączki.
Dzieciaczki mi urosły... zaszłam w ciążę nr 5. Tak bardzo chcieliśmy córeczkę. I cud – jest L, urodzona w kwietniu 2016. Tu prawie w ogóle się nie bałam, jak to będzie z organizacją, bo wiedziałam, że będzie spoko. Że skoro przeżyłam taki hardkor z dwójką pierwszych to dam sobie radę i z trójką :) I jest ładnie. Chłopcy oszaleli na jej punkcie, całują, tulą, nosić by chcieli ! O. mi się ostatnio tak mocno rozpłakał jak zostawiłam L. U mojej mamy, bo musiałam. Jeny, on płakał, aż mi żal było. Czasem jest tak, że jestem zajęta chłopakami, a L. Zaczyna płakać – ale przecież ręce mam dwie ;D I teraz też bywają gorsze dni, ale ja sobie wtedy myślę „byle do jutra, jutro będzie lepiej”. Nastawienie bardzo zmienia postać rzeczy, naprawdę !
Kochają się. Rodzeństwo.
Było ciężko w chuj. Ale warto.
Dziewczyny, pamiętajcie, złe chwile/dni/miesiące mijają. Z dnia na dzień jest coraz lepiej. To jest kwestia poznania swoich dzieci, organizacji.
I jeszcze na koniec. Nie jestem idealna. Nie raz wychodziłam z krzykiem, płaczem z domu. Drzwiami nie raz pierdolnęłam tak, że całe osiedle słyszało. Nie raz wyłam tak, że rano wyglądałam jak zombie, tak miałam napuchnięte oczy od płaczu. Nie raz miałam wszystkiego tak dosyć, że chciałam to wszystko zostawić w pizdu. Do szkoły wychodziłam i na pytanie dzieci gdzie idę mówiłam – odpocząć od was. Otwarcie, no kuźwa, jestem człowiekiem :D Ale jestem, żyję. Mieliśmy mega kłopoty finansowe, dzieci dobijały – przetrwaliśmy.
Lat mam 23. Piwo wypiję, fajkę zapalę, na imprezę pójdę z chęcią. Na co dzień staram się być idealna, ale się nie da. I wątpię, że komuś się to udaje.
Nie miejcie sobie za złe, że się denerwujecie, że krzykniecie na dziecko... Nie wiem co za człowiek nigdy nie krzyczy.... taki bez emocji ? MATKA TEŻ JEST CZŁOWIEKIEM !
Strasznie żal mi czasu... wiem, że za kilka lat, będę wspominać jak to było fajnie, jak oni byli mali, co robili, jak śmiesznie mówili. I nawet o tych kupach w gaciach będę pamiętać. Czas leci. Starajcie się jak najlepiej wykorzystywać czas, bo ani się nie obejrzymy a nasze dzieci pójdą w świat...
ALE :D młode mamy ! Nie wiem jak Wy, ale jak mój P. będzie miał 18 lat, to ja dopiero 37, więc na lajcie jeszcze z nim cisnę na imprezę ! :D
I co wam powiem – starać się specjalnie nie będę, ale jak kiedyś, kiedyś będziemy mieli w końcu swój własny kąt, finanse będą pozwalać, to bardzo się ucieszę z 4 dziecka. Może nawet adopcja. DZIECI TO RADOŚĆ. I teraz już chuj mnie obchodzi, że niektórzy ludzie o rodzinie która ma więcej niż 2kę dzieci mówi patologia – niech się pocałują w dupę.
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 10 z 22.
Masz rację, bardzo dużo daje wsparcie męża.
Dobre posunięcie z psychiatrą, mało kto sie na to decyduje, olewa problem. Wszystko się ułoży, zobaczysz.
Ja nie pozwoliłabym sobe na to, żeby przy dzieciach robić wszystko sama, nie dałabym rady - nawet nie chcę się stawiać w Twojej sytuacji, bo też bym pękła. Ale taki typ faceta, zdarza się, niestety :( Mój tata jest identyczny, dziecku nawet smoczka nie poda w razie czego, a teraz mi wypomina co on to przy mnie nie robił - a wiem, że nic :)
o to mi chodziło :)
Kochan to Ty jeszcze mlodsza ode mnie jestes ale w tym samym wieku byłyśmy w takich samych prawie sytacjach. Faceta masz na medal. ZAzdroszczę.
super wpis :) motywuje :)