"Wyobraźcie sobie Groszek mówi do mnie dziś po zdjęciu pieluszki "siku" (o i jeszcze jedno słówko i to takie wyraźne),ciągnąc mnie za rękę, no cóż nie powiem bo oczywiście w dzikie pędy puściłam się z nim do toalety,chociaż święcie byłam przekonana,ze mój syn jak zwykle spędzi na "tronie" 10,20 albo 30minut i nic.... a tu co?
Położył sobie deskę dziecięcą na muszle klozetowa,podsunął sobie podnóżek "poprosił" o pomoc we wdrapaniu się na sed-esik i z uśmiechem pokazując palcem zrobił siusiu (nie wypuszczając ani kropelki po za dozwolony obszar muszli klozetowej), co więcej jak skończył siusiać,oznajmił,ze już nie ma (co odebrałam jako koniec siusiania),urwał sobie kawałek papieru, niechlujnie wytarł krople siuśków,wrzucił papier,kazał zdjąć się z kibelka,spuścił wodę i machaliśmy siuska na do widzenia"
Wg mnie cierpliwość, systematyczność i uśmiech na twarzy "nauczyciela" działają cuda.Siusiał mi syn po katach, w majtoszki itp. ale nigdy w życiu nie zmuszałam go do chodzenia w tym.
Dzis byl 3 dzień od wpisu, za każdym razem jak siadamy na toaletę to mały siusia...