Dzisiaj właśnie wybił mi 12 tydzień ciąży. Oczywiście wizyta u Pani Doktor poranna zaliczona. Miałam drugie USG ( z racji obaw o moją dalszą znajomość z ubikacją i brak wyraźnej poprawy w ograniczeniu mdłości) jednak na USG wszystko wypadło ok:) Dzidzia zdrowo rośnie i fajnie było usłyszeć "jego" lub "jej" serduszka:) Następne USG w 20 tygodniu wtedy sprawdzimy kto tam u mnie buszuje:) No więc u mnie za wiele się nie zmienia. Ciągle okupuję łazienkę, a dokładnie muszlę klozetową (mam nadzieję, że jak wybił w końcu koniec tego I trymestru to teraz ogarną się te moje objawy). Pani Doktor zadowolona, bo w końcu 1kg przytyłam, więc postęp jest:) Jeremiasz głaszcze non stop mój brzuch, opowiada wszystkim jakim będzie świetnym bratem i buzia mu się na ten temat nie zamyka. Trochę boję się, że jak urodzi się dziecko to jemu ten entuzjazm przejdzie... Mam obawy, że zacznie się zazdrość i walka o mój czas. No, bo jednak drugie maleństwo w domu to będzie mała rewolucja. Szczególnie, że my z mężem przywykliśmy już, że mamy odchowanego Jeremka, który zostanie z chęcią u dziadków i da nam trochę luzu:) No, ale przecież sami drugiego malucha chcieliśmy, walczyliśmy o niego rok i za nic na świecie nie chcielibyśmy tego zmieniać. Dni tak lecą, że nawet nie spostrzegam jak ten czas szybko płynie. No, bo rano to wstać, zrobić kanapki, obudzić Jeremka, odwieźć go do przedszkola, potem praca... praca... praca i wieczorem domowy rozgardiasz, zabawa i spanie. Oj tak... Spać! Teraz mam etap, że ciągle chce mnie się spać. Niesamowite... Druga ciąża i tak różna od tej pierwszej. Też tak dziewczyny miałyście? Że pierwsza ciąża tak bardzo różniła się od drugiej?