Eh na temat kredytów coś wiem,moi rodzice mają kredyt na dom na 30lat,a my na 6 lat ledwo co ciągniemy
Nigdy nie pisałam bloga. Kiedyś pamiętnik. Ale głównie jak było mi źle. A już od jakiegoś czasu szczęśliwie się składa, że jakoś specjalnie źle mi nie jest, więc pisanie poszło w odstawkę. Nie mniej jednak, skoro jest tu takie miejsce jak blog, to czemu by czegoś nie wpisać?
Jestem w 27 tygodniu. A dopiero co były 2 kreski. 2 kreski, które były zaskoczeniem. Owszem, planowaliśmy dziecko, ale nie już teraz. Choć nasze podejście do zabezpieczenia mówiło samo za siebie, że jeśli się zdarzy, będziemy się cieszyć.... On cieszył się od razu. Ja po zobaczeniu 2 kresek przeryczałam 2 godziny, chodząc po mieszkaniu i powtarzając "co teraz będzie? co teraz będzie?". Gdy wrócił do domu, od razu mu powiedziałam, a on... "ale kochanie, przecież wiesz, że to nie jest dla mnie zła wiadomość... przecież wiesz, że chcę być z Tobą już zawsze..." No więc przestałam ryczeć :) A on po dłuższej chwili, siedząc przy kompie mówi do mnie "Ja bym chciał już komuś powiedzieć!" Generalnie chciałam się wstrzymać, nawet okres nie zdąrzył mi się dobrze spóźnić i chciałam iść najpierw do lekarza żeby potwierdził... Ale co tam. Pojechaliśmy do mojej mamy z nowiną, a ta nie posiadała się ze szczęścia. Ach, jeszcze teraz kąciki ust mi się unoszą na myśl o tym dniu :)
A teraz? Teraz już 3 trymestr się zaczyna. Remontujemy mieszkanie po dziadku, On spędza tam każdą wolną chwilę. Do niedawna pracowałam, teraz już postanowiłam odpocząć. Na szczęście praca w dobrej firmie, umowa, macierzyńśki, wszystko jak trzeba. On - artysta wolny strzelec. Aktualnie niestety niewiele zleceń. Więc remont idzie szybko bo ma sporo czasu, co niestety odbija się na naszym domowym budżecie. Co będzie dalej? W tym zawodzie nigdy nie wiadomo. Nie planowaliśmy teraz dziecka, nie mamy odłożonej kasy na wyprawkę, nie mamy tego wszystkiego, co teoretycznie powinno się mieć, zanim zdecyduje się na dziecko. Za chwilę będziemy mieć za to kredyt na 20 lat. Ale wierzę, że wszystko się ułoży. Mamy siebie, mamy wokół siebie ludzi. Mnóstwo rzeczy dla bąbelka dostaniemy od rodziny i znajomych. Ja mam stałą pracę, wierzę, że jemu też zaraz się ruszy. Damy sobie radę i wiem, że naszemu dziecku niczego nie zabraknie i będzie najszczęśliwszym bąbelkiem na świecie. Dziś tatuś klei tapetę w jego pokoju. Nie mogę się doczekać, aż będzie gotowy!
Myślcie pozytywnie dziewczyny :) Wiadomo, pojawienie się dziecka wywala życie do góry nogami. Będzie ciężko. Będą kryzysy. Będą chwile, że będziemy mieć wszystkiego dość. Ale damy radę. Niedługo przekonam się na własnej skórze. O tym, jak boli poród niestety też, i tu, szczerze mówiąc, mój optymizm znacznie traci na sile ;)
PS. Bąbelek w 12 tygodniu... najładniejsze ujęcie z USG, potem już nie mieścił się w kadrze ;)
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 5 z 5.
bardzo miło się to czytało i zdjęcie bąbelka cudeńko
masz rację, trzeba zawsze myśleć pozytywnie. my z mężem mieszkamy na jednym pokoiku 2 na 2 z 93 letnią babcią obok... i tylko z pensji męża, ale niczego nam nie brakuje. maleństwu potrzeba tylko miłości i ciepła rodzicielskiego. Ono potrzebuje czuć że my się kochamy z mężem i kochamy je... reszta jakoś sama się ułoży. ;) zawsze trzeba myśleć pozytywnie. pozdrawiam gorąco!