laleczko, nam kobietom niewiele do szczęścia potrzeba ;) ja jak mam doła i czuję się ze sobą źle, to właśnie robię makijaż, ogarniam włosy i zupełnie inaczej się czuję ;) teraz nawet w szoku jestem, bo schudłam tylko 1,5 kg a już się czuję jakbym schudła 5 :D więc może i Tobie niewiele potrzeba ;) głowa do góry, ciesz się z drobiazgów a życie będzie lepsze ;)
Poszłysmy dzis z Sarą do sklepu,bo zabrakło ziemniaków i liscia laurowego.Taki mini spacer,bo mała ciagle zakatarzona;/Kiedy Saruszka zaspala,to lekko sie umalowałam,tak dla jaj i z nudów,no jakies tam kosmetyki mam,to mysle rzęsy pociagnę,różem jadaczkę wyszczuplę,a co?Nawet paznokcie pomalowałam i wlosy poprawiłam hihi,zajelo mi to może z pół godzinki,a tak mi podnioslo samoocene,poprawiło humor,no,aż sie zdumiałam.Niby nic,a tyle moze zmienić na lepsze.W sklepie mala złapała paczke brukselek,no nic wziełyśmy,cieszyłam się jak głupia do sera kiedy gotowałam zupke brukselkową-mała zajadala,uff,dobrze,że ona chociaz kurczaka,ryby i zupki zjada,teraz jak męczy ja zatkany nos,ledwo co skubnie moje obiadki...Nawet jak wracałysmy ze sklepu to jeden tatus z wózkiem co nas mijał posłał mi usmiecha,takiego wiecie jak to facet kobiecie xixi.Uśmiałam sie z tego nie powiem.Moje odchudzanie niespecjalnie mi sie udaje,skończyłysmy z cycem,ale mama zapomniała,żeby sie mniej paść-od jutra mniej żrem,innej opcji nie ma,no i juz sie nie złamie ze słodyczami,a jak bedzie troszke kasy to kupie warzywa na zaś,zawsze lepiej zagryzć marchew czy selera naciowego niż paluszki,oj ciezko to widzę,z tą moją słabą silną wolą.Z drugiej strony nikt mi nie mówi,że jestem gruba czy coś,ale zawsze byłam szczupła,a teraz tak zmamiałam,zaniedbałam się po prostu.Skoro moge zrobić cos dla siebie to chociaz chce miec mniejszy zadek i brzuch jak kiedys,no i boki out,trzeba sie wziac za siebie,zeby wiosna z córeczka wstydu nie bylo na spacerze:)Jestem dobrej mysli,ale wiem,że będzie trudno,jeszcze stresy dnia codziennego jej.
Może mamy trudną,no ciężką sytuacje finansową,ale P.się stara,łapie kazda pracę jaka mu wpadnie,niech już dostanie jakas wypłatę,bo pojutrze pusto w lodówce,zaraz schudnę heh,ale widzę,że moje panikowanie,wyzywanie,obwinianie Go nic nie daje,nie pomaga,zawsze jakos dawaliśmy radę,może tym razem znowu się uda?Oby,oby los sie odmienił na lepsze w końcu,do pracy wracam dopiero za miesiac,ach.Mimo wszystko mam nadzieje ciagle.Fakt,że nic samo się nie dzieje,ale czasem losowi można nieswiadomie pomóc,przynajmniej dzisiaj nie płakałam.jutro tez nie chcę,juz dośc łez...