dzisiaj mialam wizyte z polozna, 40 ty+1 dzien...oczywiscie zmierzyla brzuszek i osluchala serduszo malenstwa...zawsze mnie smieszy ten odglos, bo mi sie kojarzy z galopujacym kucykiem;D zreszta mi sie wszystko z czyms kojarzy i zazwyczaj jakos dziwnie...np. imie Mateusz kojarzy mi sie z pasztetem..nie pytajcie dlaczego- sama nie wiem;D polozna ustalila nastepna date spotkania na 30-go w srode, chyba ze urodze wczesniej...a jak nieeeeee to czeka na mnie w nastepny czwartek lub piatek super masarz szyjki macicy, a z tego co slyszalam od kolezanek w uk, i to Angielek taki masarzyk to jak spotkanie pierwszego stopnia z rzeznikiem i gorsza trauma od porodu...pomyslalam super, super...hahahah...mam za swoje! cala ciaza byla taka lekka to te ostatnie tygodnie mi daj popalic...mam nadzieje ze moja coreczka sama sie zdecyduje zawitac na swiat i nie da mamusi zrobic krzywdy...dodam tylko ze gdyby masarz nie zadzialal to po 14 dniach po terminie czeka na mnie wywolywanko;) chyba nigdy w zyciu niczego tak nie chcialam jak poczuc te cholerne skurcze, zeby sie w koncu to wszystko juz zaczelo!!!!!!! bo jak sie zacznie to musi sie i skonczyc...a bol to tylko bol!
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 9 z 9.
ooo roslino dzieki za pocieszenie, wiem ze tez jestes w uk wiec wierze...pomoglo?