:) wszystkiego dobrego urodzinowego :)
                    
 
	  
	Dokładnie jedenaście lat temu o tej porze wracałam z moim mężem(byłym mężem) z Castoramy taszcząc wykładzinę do pokoju naszego dzidziula. Nie ważne, że to był 38tc przecież dobrze się czułam, a owa wyładzina nie była zbyt ciężka. Późnie pojechaliśmy na chińszczyznę, objadłam sie jak prosiak. Wróciliśmy do domu i poszliśmy spać. 
	O 4 nad ranek obudził mnie ból brzucha, pierwsze co pomyślałam to  chińszczyzna mi zaszkodziła,  po opróżnieniu jeli z ich zawartości poszłam się położyć i zanim dobrze się ułożyłam poczułam, że chce mi się siusiu i popuściłam. Wstałam i znowu do łazienki, ogarnęłam się, wymieniłam wkładkę i wracam do łóżka. Zanim doszłam wkładka znów była mokra, myślę sobie chyba się zaczęło, ale jakoś skurczy brak. Spakowałam torbę, skurczy nadal brak i leci jak leciało, a że lekarz przykazał jechać na IP jak wody będą się sączyć nawet jak nie będzie skurczy to budzę męża i ogłaszam, że się zaczęło. Zerwał się i jak to facet panika:D 
	W szpitalu byliśmy około 6:30, zbadał mnie lekarz tak delikatnie, że chciałam uciekać. Rzeczywiście wody, ale rozwarcia brak, szyjka długa, a dziecko wysoko, i wysłał na porodówkę. Tam podłączyli ktg i na zapisie skurcze były widoczne, ja nic nie czułam. Po ktg lewatywa, później badanie i nadal brak rozwarcia, oxytocyna i zaczęłam odczuwać skurcze, badanie - rozwarcie na dwa palce, kazali chodzić to chodziłam znowu badanie, rozwarcie bez zmian, kolejna oxytocyna, badanie rozwarcie na trzy palce - mało, położna zafundowała mi masaż szyjki, ktg i kolejna oxytocyna, rozwarcie na sześć palcy i tak do 19:00. Dziecko nadal wysoko, ja czuję skurcz jak cholera i chce mi sie mdleć z bólu i zmęczenia, a ta mi mówi przy badaniu, że skurcze nie wyczuwalne. 
	O 19:00 zmiana położnych, bada mnie ta nowa i kręci głową pani to sama nie urodzi. Podłączyła ktg i poszła do lekarza. Przyszedł lekarz zbadał i mówi, że idą obejrzeć Fakty, jak wrócą i nic się nie zmieni to będą ciąć. Trochę im sie przedłużyło to ogladanie, bo wrócili pare minut po 20:00, a jak wrócili to nawet nie zdązyli mnie zbadać, bo ja zaczęłam się przewracać a mały tracić tętno. 
	I panika w ciagu 5 minut byłam wygolona z zainstalowanym cewnikiem i napojona "głupim jasiem" a na salę ze mną biegli, z łóżka mnie przenieśli i wkłuli znieczulenie nawet nie wiem kiedy, położyli i poczułam, że robi mi się mokro pod plecami. Dalej nic nie pamiętam, dopiero jak mi pokazali jajka  małego - do końca nie wiedziałam co się urodzi. Małego zabrali a słyszę jak mówia, że przecieli żylaka. Póżniej się okazało, że nie mogli zatamować krwawienia i nie wiele brakowało, a w najlepszym przypadku skończyło by sie transfuzją. 
	W takich oto okolicznościach jedenaście lat temu, w sobotę 1 grudnia o 20:55 z wagą 3600g i długościa 55cm przyszedł na świat mój pierworodny syn Dominik. Otrzymał 10p w skali abgar. 
	  
	 
Komentarze  
	Wyświetlono: 1 - 8 z 8.
 
		stoooo latttttt
 
						
					
				100 lat :)
 
						
					
				:) naj najlepszego!
 
						
					
				 
						
					
				Nooo i gitarka, zleciało jak nie wiem :D I jutro znów sobota :) Zdrówka dla młodego , niech rośnie większy :)
 
						
					
				Dzięki dziewczynki:D
 
						
					
				troche strachu byłooo:)100dla młodego
 
						
					
				 
             
             
             
             
             
             
             
             
             
		 
	