Od 18 rż. Mam silne i bolesne miesiączki, w których bez leków nie wytrzymuje. Ale 3 razy w życiu (raz po poronieniu,) łącznie z nocą i dziś rano miałam taki ból po kilku tabletkach nawet silnych, że myślałam że nie wytrzymam. Rozszarpywalo mi dosłownie macicę, jajniki, nie mogłam zrobić kroku, wstać, ryczalam jak wariatka, nie zaprowadziłam córki do przedszkola rano, bo nie byłam wstanie iść, ubrać się. Trwało to 3 godziny, potem dostałam strasznych boli partych, skrzepów masę leciało, i przeszło. Teraz po lekach mam normalnie jak ja w czasie okresu silne skurcze. I moje pytanie. Czy miewacie tak? Oczywiście nie raz zgłaszałam to lekarce. Wymyślała, że niedoczynność tarczycy, że hormony, raz zrobiła badania USG w czasie tej miesiączki, to było za dużo pęcherzyków i nierozbitych i powiedziała że to może być przyczyną. Ale jak żyć!? Ja naprawdę myślałam że umrę z tego rozrywania i bólu. Czy jeśli tak macie, bierzecie na to leki? Idę do lekarki w przyszłym tygodniu, ale nie wiem co myśleć o tym. To mnie przeraża takie bóle silne. Teraz mam silne skurcze (porównywalne do poporodowego stanu, powoli siadam wstaje, obolała jestem, ale takie h mnie normalne, byle do wytrzymania) ale nie wiem co robić. Czy są jakieś badania jeszcze które można wykonać?
Odpowiedzi
Mi pomagała lekkostrawna dieta w te dni , leki rozkurczajace , przeciwbolwy metafen i chłodny prysznic .