W 36tc dowiedziałam się, że mam 3cm rozwarcia i skróconą szyjkę, lekarz kazał lezec w domku i mówił, że mogę tygodnia nie wytrzymac, a jesli jednak, to mam się do niego zgłosic ponownie.
Więc po kolejnym badniu, w 37tc stwierdził, że mam 4cm rozwarcia, brak szybjki i dziecko główką w kanale rodnym. Zalecił leżenie, żeby posiedziało jeszce chwilkę, ale mówił, ze w sumie jest już gotowe i tygodnia mi nie daje, bo pewnie rozwiaże się szybciej.
Kolejny tydzień przetrzymałam, zmian na badaniu nie było, lekarz dał skierowanie do szpitala.
Tam mmie zbadali dokladnie i pani pwoiedziała, że moge poleżec na patologii ciąży, ale nie będą niczego wywoływac, bo nei ma sensu, anie nie jestem jeszcze w terminie. Wolałam więc wrócic do domu, chociaż biłam się z myslami.
Ale dobrze zorbiłam, bo w domu spędziłam jeszcze 5dni ;) Urodziłam 5dnia 38tc. Wszystko zaczęło się od skurczy. Pierwszy rano o 11, potem puścił, kolejne dwa w odstępie godziny, kolejny po pół godzinie, ale nie byłam pewna czy to już to, bo ostatnio miałam dużo różnych podobnych bóli. Dopiero, kiedy nagle miałam skurcze co minutę i każdy z nich trwał ok. minuty, a prysznic ich nie zatrzymał i zaczęły bolec, to pojechałam do szpitala i już urodziłam ;)