No to sobie napisałam i się wyładowłam;)

Decyzje o dziecku podjelismy razem. Po narodzinach naszej pociechy wszystko sie zmienilo, nie mowie ze moj facet jest zly bo nie pije, zawsze wieczory spedza z rodzina i wiem ze kocha swojego synka bardzo....ale
No wlasnie ale ... odkad przestalam pracowac on uwaza ze skoro placi rachunki to ja powinnam sprzatac, gotoawc, wstawac w nocy do dziecko i oczywiscie 24h ja sie nim zajmuje. yyy co tam jeszcze a prasowanie, pranie, spacerki z maluszkiem, zakupy.itd On natomiast jak nie pracuje to spi do 12:00 a potem musi gdzies jechac na kawke a z dzieckiem jak zostanie to nie dluzej niz na godz. Czy ja dluzo wymagam?, czy to prawda ze skoro ma sie juz dziecko to kobiety obowiazkiem jest dom i wychowywanie dziecka? Nie zrozumcie mnie zle kocham mojego synka i naprawde sprawia mi duza radosc zabawa z nim i opieka nad nim, ale czasami nie daje juz rady boje sie ze moja cudowna rodzinka zaczyna sie rozpadac:( czy na poczatku czesto tak jest ze nie mozna sie dogadac? jak to wyglada u was?. I tak apropo to rozmawiam z partnerem caly czas o mojich uczuciach i tyle ile trafi do jego glowy to w przeciagu 2 tygodni wyleci i znow to samo.