Poród wspominam fajnie. Rodziłam na Polnej w Poznaniu. Trafiłam na świetną położną i super lekarzy którzy cały czas wchodzili i patrzyli jak rozwija sie poród.
Horror zaczął się po porodzie gdy wieczorem pojechałam na oddział położniczy nr 2. Dostałam dziecko w rękę i sama się martw. Po cc jest opóźniona laktacja więc mój pokarm był minimalny i panie powinny doradzić mi na początek stosowanie kapturków aż brodawki się przyzwyczają a one kazały mi karmić aż malutka okropnie do krwi pogryzła mi piersi. Była głodna dlatego to zrobiła.
Przyszły panie od laktacji- TAK DURNYCH BAB BEZCZELNYCH NIEKOMPETENTNYCH I NIEŻYCZLIWYCH DAWNO NIE WIDZIAŁAM ( Pani Elwira wymalowana jak z nocnego lokalu i strasznie mądra pani Alina) wygłaszały jakieś durne kwestie nie wiadomo o czym. Potem jak malutka płakała całe noce aż robiła się czerwona z rozpaczy poprosiłam o dokarmianie (butelkę) były oburzone ze dokarmiam mimo ze widziały ze z piersi płynie krew. Obecnie mam zapalenie piersi to jest tak okropny ból ze trudno to opisać. Muszę karmić tą piersią żeby opróżnić ją z mleczka (mało jest mleczka ale jest).
Jedyną osobą która mi pomagała była zastępca oddziałowej Pani Elżbieta Witucka. Ona pokazała mi jak masować obolałe piersi i starać się je udrożnić. Reszta osób z tego oddziału jest do kitu wybrały zawód z nienawiści do kobiet i tyle.
Dziewczyny z mojego pokoju również bardzo cierpiały i płakały po nocach a wielkie paniusie chodziły w nocy na plotki. Dawno nikt mnie w taki lekceważący sposób i dziewczyn z mojego pokoju nie potraktował
.Jedna z dziewczyn miała bardzo pełne piersi ale nie udawało jej się karmić więc wymalowana lampucera doradziła jej laktator i tak go przyłożyła że z piersi płynęła krew. Strasznie była podrajcowana swoim osiągnięciem i stwierdziła ze jest świetnie. Inna dziewczyna płakała z powodu bólu podczas karmienia to powiedzieli ze potrzebuje psychologa. To wszystko było straszne wyszłam ze szpitala tak wyczerpana ze mój mąż nie wiedział co robić.
Odpowiedzi
myślałam,że pobędziemy jeszcze chwilkę razem i potem ją wezmą, ale nie...mała od tej pory była już cały czas ze mną...torchę byłam tym przerażona, bo krew sie ze mnie lawa straszliwe a tu musiałam do niej wstać(przewinąć ja, itp)...
ale na szczęście poza tymi niedogodnościami to miałam super położne i panie od laktacji też niczego sobie...
twoje doświadczenia przyprawiają mnie o dreszcze...wrrr
Ja rodziłam na polnej w lipcu rownież przez cc,i tak jak ty leżałam na tym oddziale ale mialam o niebo inną pomoc!
Raz ze mialam pokój 2 osobowy,dwa ze jak malutki płakał to przychodzily położne i zabierały go aby sie uspokoił.Były na każde moje zawołanie.Z kapiela też nie było problemu bo byłam z nimi w pokoju kapiel i uczyły mnie kąpać maluszka. zwarcie mialam tylko z salową ale to inna historia.Jeżeli chodzi o laktacje to rownież przychodziły i siedziały ze mną aby nauczyć mnie a o nakładkach na brodawki mowiły mi juz po 12h od porodu.
no ale podejrzewam ze bylam inaczej traktowana ze wzg na mojego profesora prowadzacego i to ze ja w szpitalu bylam już ponad dwa tyg przed porodem właśnie na jego oddziale.
nawet predzej do domu poszliśmy niż normalnie wypisują ;P widocznie Panie były zmeczone bo napewno duzo dzieci sie wtedy urodziło a ich jest za malutko zeby przy kazdej pani były.