(2014-12-09 21:34)
zgłoś nadużycie
Złe nawyki: antybiotyki. Wielki eksperyment w Lubuskiem
Fundacja wraz z naukowcami prowadzi w naszym województwie wielki eksperyment. Idziesz z maluchem do lekarza? Możesz pomóc nauce. Ale przede wszystkim... swojemu dziecku! Kaszel? Katar? Gorączka? - Pan doktor wypisze antybiotyk, by się synek nie męczył - proszą często troskliwi rodzice. Ale zdarza się też, że lekarz sam, dla świętego spokoju, godzi się na taką receptę. - Tak bywa. Mam pacjentów, którym mogę tłumaczyć, prosić, wyjaśniać wszystko w nieskończoność, ale i tak będą przychodzić tak długo, aż nie dostaną antybiotyku - mówi nam jeden z medyków z Gorzowa. Tymczasem faszerowanie ludzi antybiotykami, gdy rozkłada ich wirus, jest bezsensowne. Bo antybiotyki nie zwalczają wirusów. A to właśnie wirusy odpowiadają za 85 proc. jesienno-zimowych chorób. Dlatego fundacja Polsat wraz z Uniwersytetem Rzeszowskim prowadzi wielkie badania, które mają pokazać skalę antybiotykowego problemu. Pilotażowy program w woj. podkarpackim pokazał, że prawie 40 proc. dzieci niepotrzebnie dostawało taki lek! Im więcej, tym lepiej Teraz badania są prowadzone w Lubuskiem i woj. warmińsko - mazurskim w wybranych gabinetach. - W Lubuskiem oczekiwaliśmy na zgłoszenia około 40 podmiotów, ale nie udało się namówić aż tylu lekarzy do wzięcia udziału w projekcie. Obecnie współpracują z nami lekarze z terenu Drezdenka, Zielonej Góry, Żar, Małomic, Niegosławic, Kożuchowa i Nowej Soli - wyjaśnia "GL” Dominik Woźniak, który koordynuje akcję w naszym województwie. Trwa od listopada, zakończy się w kwietniu. Czyli będzie prowadzona w czasie największej liczby zachorowań. I dokładnie o to chodzi! Bo im więcej przebadanych pacjentów, tym wyniki antybiotykowego eksperymentu będą pełniejsze, dokładniejsze, czyli po prostu lepsze. Test szybki i dokładny Jak to wygląda w praktyce? Wyjaśnił nam to D. Woźniak. Lekarze i placówki, którzy zgłosili się do badania, są podzieleni na dwie grupy - badaną i kontrolną. Grupa badana obowiązkowo wykonuje na pacjencie bezpłatny, niekłopotliwy, szybki test na wykrywanie paciorkowca i wypełnia ankietę dotyczącą chorego (pobiera się wymaz z gardła - to nie boli, nie piecze, nie jest męczące czy niebezpieczne). Grupa kontrolna wypełnia tylko ankietę, nie robi testu. Przydział do poszczególnej grupy był losowy - zapewnił nas wczoraj D. Woźniak. Po podsumowaniu badania będzie wiadomo, jakie różnice w wypisywaniu antybiotyków były w obu grupach. I to będzie podstawą do wyciągania wniosków. Doktor Jolanta Bliźniak z Żar (przydzielono ją do grupy badanej) mówi, że pomysł, by sprawdzać ludzi testerem przed wypisaniem recepty, jest świetny. - Oczywiście jest to wielka pomoc dla mnie, lekarza, ale także czytelny sygnał dla rodzica, że dziecko będzie leczone jak trzeba i nie dostanie zbędnego antybiotyku. Tak na marginesie dodam, że zawsze byłam przeciwniczką lekkomyślnego ich wypisywania. Cieszę się, że jest narzędzie, które pomaga uzasadniać odmowę. Test jest szybki i dokładny - mówi lekarka z Żar. Zwraca jednak uwagę jeszcze na nową, ważną rzecz: wzrost świadomości wśród rodziców. - Tak, część z nich cały czas próbuje wymuszać antybiotyki, ale pojawiła się też grupa ludzi, którzy zastrzegają: leczmy moje dziecko, ile się da, bez przepisywania antybiotyków - dodaje lekarka z Żar. Po co to wszystko Fundacja Polsat nie owija w bawełnę, że cel akcji jest prosty (i zawiera się w nazwie badania): to racjonalizacja stosowania antybiotyków przez lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej. I jeśli wyniki w naszym województwie będą podobne do tych z Podkarpacia, to naukowcy i osoby z fundacji zaangażowane w akcję będą walczyć o objęcie testów rządowym finansowaniem. By test był standardowym elementem wizyty u lekarza przed wypisaniem recepty. Jedyną przeszkodą, by tak się stało, są - jak zawsze - tylko pieniądze. Jeden test kosztuje około 8 zł. Niby niewiele, ale w skali kraju byłyby to miliony rocznie. Dlatego dziś testy są tylko w niektórych prywatnych gabinetach.