heh,dobre pytanie szalona ... kiedys,dawno temu jak bylam jeszcze z moim teraz juz bylym mezem,zastanawialam sie nad tym samym i sie dziwilam jak to sie dzieje,dlaczego! przestali sie ludzie kochac od tak? ...bylam mloda,zaczynalam zycie... razem z naszym wtedy zwiazkiem doroslam,dojrzalam,zrozumialam,zobaczylam na wlasne oczy jak to jest ... w moim przypadku bylo to zdecydowanie za szybko(mlody wieknie bylam dojrzala psychicznie) i z nie ta osoba co trzeba,myslalam ze zlapalam ksiecia za nogi :-D i zakochana bylam i slepa ... i przyszly problemy,powoli zaczynalo sie psuc,pozniej coraz gorzej,milosc ktora myslalam ze byla ulotnila sie ... alkohol,praca,klotnie i wreszcie przyszla nienawisc wrecz... itp itd ... dla mnie koniec tamtego bylo poczatkiem wolnosci i nadzieji na nowe zycie,takie o ktorym naprawde marzylam,w spokoju i prawdziwej dojrzalej milosci,w szancunku ... kiedys walczylam dla dziecka dla rodziny ... co bylo i tak bez sensu,dla zasady ... wiem ze bede walczyc teraz,w przyszlosci, jesli bedzie trzeba,bo mam to czego pragnelam i nie puszcze :-D ... o boszzzz ale nasmutalam :-D ;-P
ja tez mam za soba rozstanie takie po 10 latach prawie z ojcem mojego 1 dziecka ale tu w gre wchodził alkohol takze..
ale z moim ostatnio mamy takie złe dni potrafimy kłocic sie po pare razy na dzien ..jednak walczymy..potem rozmawiamy ..nie odpuszczamy sobie ..zastanawiam sie czy starczy nam sił..
Na tym właśnie polega dojrzałość i życiowa mądrość. Dopóki rozmawiacie, będzie dobrze, jak już nie będzie o czym, możesz uznać ten związek za porażkę...Dlatego rozmawiajcie i słuchajcie siebie kochani, bo ja już przestałam i słuchać i mówić...już ściana szybciej się wzruszy niż mój mąż...