Chciałabym dowiedzieć się jakie jest wasze zdanie odnośnie metody wychowawczej 'na straszaka' w przypadku starszych dzieciaczków (rok+). Ostatnio miałam okazję spędzić parę dni z teściową oraz jej pierwszą wnuczką (dziecinka nie moja - stąd brak reakcji z mojej strony) i podsłuchać takiego postraszania. Parę cytatów:
- jak nie zjesz, to przyjdzie pan XX i ci wszystko wyje i będziesz głodna
- odłóż to, bo babcia sobie pojedzie i cie zostawi
- przestań, bo ciocia zaraz cie okrzyczy
- pan ogórek zaraz cie ugryzie w dupe jak sie nie uspokoisz
.... i tak dalej, przykłady można mnożyć... Żyby nie było, że się czepiam teściowej, zauważyłam to samo u mojej babci. Szczerze mówiąc zirytowało mnie to pod tym względem, że martwię się, iż to samo będzie działo się z moim dzieckiem pod moją nieobecność. A wydaje mi się, że takie straszenie może zdziałać tylko tyle, że dziecko stanie się lękliwe i tak dalej... Bo przecież taki mały człowieczek chyba nie odróżnia prawdy od fikcji i potem w nocy śnią mu się 'złe ogórki' czy 'baby jagi', brrr... Jak myślicie?
Odpowiedzi
maz jej zwraca uwage a ja podchodze do niego i mowie ze ja jestemi nim mu nie grozi;);)
ja nie sosuje takiej metody. Jak idzie ode mnie gdzies w sklepie to mowie idz sobie a ja tez pojde:)
Swojego dziecka nie będę straszyć jakimiś dziwnymi rzeczami bo to robienie z dziecka idioty zamiast wytłumaczyć lepiej niż straszyć dziwnymi stworami i ludźmi bo będzie się dziecko bało swojego cienia.
Mnie straszyli też potworem, ale scooby doo mi pokazał, że potwory nie istnieją i nie bałam się niczego ;p